Niemcy to dla polskich piłkarzy rywal szczególny. Najlepiej znany, nielubiany, trudny. Większość kadrowiczów gra w Bundeslidze albo w niej grała. Trener Wenta występował w niemieckiej reprezentacji. Gdy Polacy sięgali po wicemistrzostwo świata w 2007 r., w finale przegrali właśnie z Niemcami. Kolejną porażkę ponieśli w rundzie grupowej ubiegłorocznych mistrzostw świata. Dziś w Innsbrucku mają okazję do rewanżu.
Bogdan Wenta, przygotowując drużynę do mistrzostw Europy w Austrii, do znudzenia puszczał im właśnie zapis meczu z ubiegłego roku. – Krzyczeli, żebym przestał, bo nie będą mogli zapomnieć, a ja mówiłem, że o to chodzi. To ma boleć – tłumaczy "Rz" trener reprezentacji.
Skończyło się wynikiem 30:23, chociaż przewaga Niemców była nawet większa. Historia co prawda dla Polaków była łaskawa. Mimo tej porażki awansowali później do półfinału, a Niemcy nie. M.in. dlatego, że po błędzie sędziów przegrali z Norwegią. Ich trener Heiner Brand biegł wtedy z podniesioną pięścią przez cały parkiet, zatrzymał się przed nosem sędziego. Potem przeprosił.
Brand, trener słynący z olbrzymich wąsów, doprowadził Niemców na szczyt trzy lata temu, przed własną publicznością. Od tamtej pory jego drużyna staje się z każdym rokiem coraz bardziej nieobliczalna. – Możemy wygrać z każdym, ale każdy może też nas pokonać – mówi Brand w wywiadzie dla ehf.com. Tyle że na Polaków Niemcy ciągle jakoś znajdują sposób.
Mariusz Jurasik po sześciu latach gry w Rhein-Neckar Loewen wrócił do Polski, wzmacniając Vive Kielce. – Do spotkania w Innsbrucku nikt nie musi nas mobilizować. Mnie w Niemczech chcieli zatrzymać, ale zdecydowałem się wrócić do kraju z powodów rodzinnych. Zagram jednak przeciwko byłym kolegom, a większość Polaków przeciwko aktualnym partnerom z klubów – mówi "Rz" Jurasik.