Przed meczem realizator telewizyjny pokazał zbliżenie polskiego bramkarza, gdy ten pobudzał się solami trzeźwiącymi. Szmal opowiadał też, że lubi wypić kilka kaw przed wyjściem na boisko. Wczoraj bronił tak, że Szwedzi pokornie spuszczali głowę tłumacząc swojemu trenerowi, że są bezradni. Polak zatrzymał 23 z 47 rzutów, jest najlepszym bramkarzem turnieju.
Szwedów trener Wenta obawiał się bardziej niż Niemców, których jego drużyna pokonała w pierwszym meczu. Nasi wczorajsi rywale wygrali cztery z ośmiu mistrzostw Europy, w kwalifikacjach do turnieju w Austrii przegraliśmy z nimi na wyjeździe, a u siebie udało się tylko zremisować.
Pomagać miał im także luz – nie ścigają się o udział w przyszłorocznych mistrzostwach świata, bo sami je zorganizują i wreszcie – mieli być dodatkowo zmobilizowani niespodziewaną porażką w pierwszym spotkaniu ze Słowenią.
Strachy na Lachy. Wenta przy włączonych mikrofonach w przerwach technicznych, powtarzał tylko: „Jest dobrze, spokojnie, gramy swoje. Proponuję...” – zupełnie nie w swoim stylu, jakby prowadził wykład na AWF, a nie drużynę, która w pierwszej połowie denerwowała niewykorzystanymi sytuacjami i przegrywała już różnicą czterech bramek.
Dobrze zaczęło być dopiero tuż przed przerwą. Szwedom udawało się wyłączyć z gry Karola Bieleckiego – taki zresztą był ich plan, którego nie ukrywali przed meczem. Wenta w swojej talii ma jednak kilka asów i jednego jokera. Tomasz Rosiński gra jeszcze w Vive Kielce, ale po takim turnieju rozgrywający reprezentacji Polski będzie mógł zapewne przebierać w ofertach z najsilniejszej i najbogatszej Bundesligi.