Na mistrzostwach Europy nikogo lekceważyć nie można, a raczej nie wypada, toteż przed kończącym zmagania w grupie A meczem z Czechami reprezentanci Polski swoich rywali bardzo chwalili. A to, że niewygodni, a to, że grają agresywnie, a już na pewno, że aby wygrać, trzeba będzie zostawić na boisku sporo zdrowia.
W Idresttshall w Stavanger drużyna prowadzona przez Bogdana Wentę ani przez chwilę nie dała jednak Czechom rozwinąć skrzydeł. Kontrolowała grę przez całą godzinę i choć czasem traciła wypracowaną przewagę, nie było wątpliwości, że jest lepsza i zasługuje na kolejne dwa punkty. Trener Polaków wpuścił na boisko zawodników, którzy do tej pory w turnieju nie grali. W bramce świetnie spisywał się Adam Weiner, gorzej wiodło się już zawodnikom z pola – Damianowi Wleklakowi i Patrykowi Kuchczyńskiemu.
Kiepska forma rezerwowych i fakt, że do przerwy Polacy przegrywali z Czechami 13:14, zmusiły do powrotu na boisko kluczowych zawodników – Grzegorza Tkaczyka i Karola Bieleckiego. Wzięli oni na siebie ciężar gry, a przede wszystkim potrafili wykorzystać brutalność rywali. Pozwalali im na faule, przewracali się w efektowny sposób, a sędziowie co chwila karali Czechów dwuminutowymi wykluczeniami.
Po meczu Wenta wcale nie był zadowolony. Cieszył się, że z każdym meczem jego gracze wyglądają coraz lepiej, jednak narzekał na brak koncentracji i przestoje w grze. Niepokoić muszą go też kontuzje. Wczoraj w ogóle nie zagrał Mariusz Jurasik, który od meczu ze Słowenią leczy drobną kontuzję, Rafał Kuptel na treningu wybił palec, a ostrą grę Czechów odczuwają Krzysztof Lijewski i Artur Siódmiak.
Polacy nie rezygnują z marzeń, ciągle powtarzają, że przyjechali na mistrzostwa po medal. Dzisiaj mają dzień wolny, jednak od wtorku czekają ich mecze już z dużo silniejszymi rywalami. W kolejnej fazie grupowej zmierzą się z Norwegią (wtorek o 18.15), Danią (środa o 20.15) oraz Czarnogórą (czwartek o 18.15).