Powrót po 28 latach

Walka o Pekin. Sławomir Szmal bronił jak w transie, piłkarze padali sobie w ramiona – Polska czwarty raz zagra w igrzyskach

Aktualizacja: 02.06.2008 09:08 Publikacja: 02.06.2008 05:08

Awans został wypracowany w sobotę, podczas meczu z Islandią

Awans został wypracowany w sobotę, podczas meczu z Islandią

Foto: Fotorzepa, BS Bartek Sadowski

Trener Bogdan Wenta, choć przyznawał po cichu, że Argentyńczycy to rywale, z którymi powinniśmy zwyciężać 20 razy na 20 spotkań, głośno dodawał przed meczem z nimi, że pracę trzeba dobrze wykonać do końca. Powód dali też Islandczycy, którzy nie ułatwili Polakom zadania i wcześniej wygrali ze Szwecją 29: 25. To oznaczało, że piłkarze Wenty muszą w ostatnim meczu co najmniej zremisować.

Nie zmarnowali szansy. Wygrali, i nie napracowali się przy tym przesadnie. Argentyna była najsłabszym zespołem turnieju, nie zmieniły tego efektowne strzały Erica Gulla, najwyższego piłkarza zawodów. Karol Bielecki i Mariusz Jurasik rzucali, Artur Siódmiak harował w obronie, Grzegorz Tkaczyk rozgrywał, Marcin Wichary i Sławomir Szmal bronili rzuty karne i zwykłe, publiczność miała doskonałą zabawę. Nikt nie chciał za bardzo krzywdzić Argentyńczyków, skoro igrzyska stały się faktem.

Awans został wypracowany w sobotę, podczas meczu z Islandią. Trener Wenta zwykle ocenia drużynę jako całość, ale o bramkarzu Szmalu tym razem nie mógł nie wspomnieć. Trzy obronione rzuty karne, kilkanaście znakomitych interwencji, które trudno opisywać bez barwnych przymiotników. Koledzy Szmala z pola też zaczęli znakomicie. Islandczycy zwykle grają szybko, nie komplikują akcji, nie wbijają się w obronę metodą tarana, ale nawet gdy piłka krążyła między nimi coraz prędzej, zawsze widzieli przed sobą biało-czerwone sylwetki. Efekt: niecelne rzuty, pospieszne próby zdobycia gola, a potem błyskawiczne kontry Polaków.

Mijała minuta za minutą, piłkarze Wenty wciąż mieli trzy, cztery gole przewagi, a Wenta zachęcał, by uciekać Islandczykom dalej. Nie musiał przekonywać długo, chociaż Jurasikowi rywale rozbili nos, a Marcin Lijewski upadł na parkiet trochę nieszczęśliwie, trafił plecami na czyjąś nogę i długą chwilę lekarze pomagali mu poza boiskiem.

Awans był niemal pewny już po pokonaniu Islandii, w niedzielę Polacy postawili kropkę, wygrywając z Argentyną

Lijewskiego zastąpił brat Krzysztof i bratnia pomoc okazała się skuteczna, choć Polacy pozwolili na to, żeby Islandczycy zbliżyli się na odległość jednej bramki. Potrzebny był Szmal i polski bramkarz znów zrobił swoje. Islandczycy upilnowali raz czy dwa Karola Bieleckiego, polski snajper gra po kontuzji, może jeszcze brakuje mu nieco zwykłej dynamiki, ale kolejne rzuty pokazały, że forma rośnie. Cztery bramki były granicą, której Polacy nie mogli jednak przekroczyć, więc do euforii jeszcze było daleko.

Sławomir Szmal obronił drugiego karnego, gdy na tablicy widniał wynik 19: 16. Przez kilkanaście długich minut żadna z drużyn nie mogła znacząco zmienić sytuacji. Jak Bielecki prawie rozrywał siatkę islandzkiej bramki, to któryś z upartych rywali zdołał oszukać polskiego bramkarza. Lidera Islandii Olafura Stefanssona pilnował Grzegorz Tkaczyk. Gdyby spojrzenie mogło wiązać ręce i nogi, Stefansson nie ustałby na boisku ani chwili, ale i bez magii kapitan Polaków dawał sobie radę.

Pewność sukcesu przyszła, gdy Szmal jeszcze raz ośmieszył wykonawcę rzutu karnego, a kontra dała kolejnego gola Polakom. Wtedy było jasne, że mecz jest rozstrzygnięty. Bielecki trafiał raz za razem, bramki dla Islandii padały coraz rzadziej, spiker krzyczał: Sławomir!, publiczność odpowiadała: Szmal! W niedzielę wszyscy wstali, gdy do końca były niecałe dwie minuty. Nikt już nie patrzył na wynik, zaczął się czas podziękowań. Ostatni raz piłkarze grali na igrzyskach w Moskwie, przed 28 laty. Jak to ujął Grzegorz Tkaczyk: – Dla takich chwil uprawia się sport.

Tabela końcowa

1. Polska 3 5:1 84-76

2. Islandia 3 4:2 93-86

3. Szwecja 3 3:3 80-72

4. Argentyna 3 0:6 74-97

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

k.rawa@rp.pl/link]

Krzysztof Rawa z Wrocławia

Trener Bogdan Wenta, choć przyznawał po cichu, że Argentyńczycy to rywale, z którymi powinniśmy zwyciężać 20 razy na 20 spotkań, głośno dodawał przed meczem z nimi, że pracę trzeba dobrze wykonać do końca. Powód dali też Islandczycy, którzy nie ułatwili Polakom zadania i wcześniej wygrali ze Szwecją 29: 25. To oznaczało, że piłkarze Wenty muszą w ostatnim meczu co najmniej zremisować.

Nie zmarnowali szansy. Wygrali, i nie napracowali się przy tym przesadnie. Argentyna była najsłabszym zespołem turnieju, nie zmieniły tego efektowne strzały Erica Gulla, najwyższego piłkarza zawodów. Karol Bielecki i Mariusz Jurasik rzucali, Artur Siódmiak harował w obronie, Grzegorz Tkaczyk rozgrywał, Marcin Wichary i Sławomir Szmal bronili rzuty karne i zwykłe, publiczność miała doskonałą zabawę. Nikt nie chciał za bardzo krzywdzić Argentyńczyków, skoro igrzyska stały się faktem.

Piłka ręczna
Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej. Uciekają marzenia, Polki przegrały ze Szwedkami
Piłka ręczna
Industria Kielce ma piłkę meczową. Tałant Dujszebajew: Musimy wziąć nóż w zęby
PIŁKA RĘCZNA
Czekaliśmy na to od lat! Polki zagrają o medale mistrzostw Europy
Piłka ręczna
Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej. Polki stoją murem za trenerem. Czy go uratują?
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Piłka ręczna
Kolejna wpadka piłkarzy ręcznych. Reprezentacja Polski na razie się nie rozwija