Nie wiadomo, ile we wczorajszym meczu w Gdyni było pozorów, a ile prawdy. Słowacy dwa lata temu rozpoczęli MŚ, przegrywając jednym golem z wielką Chorwacją, z roku na rok sprawiają coraz większe problemy czołowym zespołom. Wczoraj nie mieli jednak nic do powiedzenia. – Realną siłę tej drużyny można będzie obejrzeć w kolejnych meczach, bo mam wrażenie, że byliśmy świadkami mydlenia oczu – mówił po ostatnim gwizdku kapitan reprezentacji Sławomir Szmal.
Mydlił też trener Bogdan Wenta i wcale nie musiał do tego żonglować graczami na parkiecie. Trzy dni treningów w Cetniewie dla zawodników były bolesne. Bartosz Jurecki śmiał się, że miał problemy, żeby rano wstać z łóżka i pójść do toalety. Przeciwko Słowacji nie zagrał – mimo próśb kibiców – Karol Bielecki. Dresu nie zdjęli też zmagający się z infekcją Mateusz Jachlewski i leczący kontuzję Grzegorz Tkaczyk.
Mimo to Polacy pokazali rywalom, jak grać szybko i zdecydowanie. Pierwszą część spotkania (16: 10) zagrały gwiazdy poprzednich turniejów – ze Szmalem, Marcinem Lijewskim czy Mariuszem Jurasikiem. W drugiej Słowaków dobili ci, którzy o miejsce w kadrze wciąż muszą walczyć.Dzisiaj mecz z Czechami, w sobotę – z Węgrami. Później Wenta usiądzie wieczorem w hotelu ze swoimi asystentami i zdecyduje, którzy zawodnicy pojadą do Szwecji na MŚ.
[i]Korespondencja z Gdyni[/i]