Dziesięć minut zmieniło wszystko

Awans Polek do ćwierćfinału mistrzostw świata to realizacja planu. Sensacją byłoby dopiero pokonanie Francji.

Publikacja: 17.12.2013 01:26

Radość Polek po zwycięstwie nad Rumunią

Radość Polek po zwycięstwie nad Rumunią

Foto: PAP/EPA

Reprezentacja Polski nie grała w mistrzostwach świata od roku 2007. Wtedy, na turnieju we Francji, zajęła 11. miejsce, w drugiej rundzie była najsłabszym zespołem w swojej grupie.  W tegorocznych mistrzostwach w Serbii Polki już zrobiły dużo, lecz do sprawienia prawdziwej sensacji jeszcze trochę brakuje.

Powrót Polski do czołówki kobiecej piłki ręcznej rozpoczął się 25 czerwca 2010. Wtedy selekcjonerem został Kim Rasmussen. Duńczyk zastąpił na stanowisku Krzysztofa Przybylskiego. Tym samym stał się pierwszym obcokrajowcem prowadzącym kadrę polskich piłkarek. W 2008 pracę zaproponowano Dagobertowi Leukefeldowi, jednak Niemiec nie zdecydował się podpisać umowy.

Nie myśleć o piłce

Osiągnięcia trenerskie Rasmussena nie zapierają tchu. Przez większą część kariery prowadził zespoły młodzieżowe.  Potem przez osiem lat był szkoleniowcem Lyngby HK. Zanim zaczął pracę z kobiecą reprezentacją Polski, prowadził szwedzką drużynę mężczyzn Stavsten IF. Gdy podpisał kontrakt z kadrą, zatrudnił go również klub duńskiej ekstraklasy kobiet Roskilde Handball.

W grupie C trwających właśnie mistrzostw świata Polki trafiły na Norwegię, Hiszpanię, Angolę, Paragwaj i Argentynę. Od początku było wiadomo, że poza ich zasięgiem jest Norwegia. To aktualny mistrz olimpijski i mistrz świata. Ale Polki nie przestraszyły się utytułowanych rywalek. Próbowały dotrzymać im kroku i po części ten plan udało się zrealizować. Przegrały tylko pięcioma bramkami (23:18). Polska przegrała także z Hiszpanią, pozostałe reprezentacje pokonała bez większych problemów. Zrobiła to, czego od niej oczekiwano przed turniejem - awansowała do 1/8 finału. To był początek prawdziwych sprawdzianów.

W pierwszym spotkaniu fazy pucharowej Polki zmierzyły się z Rumunkami. Przed meczem rumuńskie media lekceważąco pisały o reprezentacji Polski. Brak zgrania, nadmiar szczęścia, który wreszcie musi się wyczerpać, sukcesy widziane jedynie oczyma wyobraźni, bo w rzeczywistości nigdy ich nie było - tak dziennikarze z Rumunii opisywali zespół Kima Rasmussena.

Przeciw polskim piłkarkom były też trybuny w Nowym Sadzie. Rumuńscy kibice prowadzili głośny doping, do  którego zachęcał spiker zawodów. Polki przez prawie 50 minut nie potrafiły zagrozić swoim rywalkom. Ale spotkanie piłki ręcznej  trwa godzinę. W ciągu ostatnich dziesięciu minut zawodniczkom z Polski udawało się wszystko. Bramkarka Małgorzata Gapska broniła niemal wszystkie rzuty. Jej koleżanki z pola nie marnowały akcji w ataku. Pięciobramkowa przewaga Rumunek stopniała w jednej chwili. Polska wygrała 31:29.

– Jesteśmy szczęśliwi i dumni – stwierdził po spotkaniu Rasmussen. W poniedziałek dał swoim zawodniczkom dzień wolny. Miały spędzić go bez piłki – nie myśleć o niej i na nią nie patrzeć. W środę czeka je kolejne zadanie, o wiele trudniejsze od poprzedniego. W walce o półfinał zmierzą się z reprezentacją Francji.

Francuzki to mistrzynie świata sprzed dziesięciu lat. Na poprzednich mistrzostwach zdobyły srebrny medal, podobnie jak cztery lata temu. Siłą napędową francuskiej reprezentacji jest Allison Pineau. W 2009, gdy miała 20 lat, była najlepszą piłkarką ręczną świata. Na dwóch poprzednich mistrzostwach została wybrana najlepszą środkową rozgrywającą.

Polska obrona będzie musiała włożyć sporo wysiłku by ją zatrzymanie. Ale i Polki mają na parkiecie silne argumenty. Alina Wojtas, mająca 191 cm wzrostu rozgrywająca, w meczu z Rumunią rzuciała dziewięć bramek. Środowy ćwierćfinał będzie pojedynkiem dwóch znakomitych zawodniczek drugiej linii.

Poza tym atutem reprezentacji Polski jest Karolina Siódmiak występująca w Fleury Loiret Handball. Nikt w kadrze nie zna lepiej od niej francuskiej piłki. Koleżanki twierdzą, że jej wiedza jest bronią równie groźną, co potężny rzut Aliny Wojtas.

Niesione euforią

Francja to drużyna ze ścisłej światowej czołówki. Ale pokonanie jej nie jest bajką o żelaznym wilku. Polkom zdarzają się proste błędy – gubią piłkę w rozegraniu, rzucają obok bramki lub prosto w bramkarkę. W obronie zostawiają zbyt dużo miejsca obrotowej (jeśli pilnują skrzydeł) lub skrzydłowym (jeżeli próbują zatrzymać kołową). Ale jednego nie można im odmówić – zaangażowania i woli walki.

Po meczu z Rumunią nabrały dodatkowej pewności i animuszu. Dziesięć minut sprawiło, że na nowo w siebie uwierzyły. Na boisku prowadzi je euforia, która może skończyć się dwojako – sensacyjnym zwycięstwem albo piękną katastrofą.

Mecz z Francją jutro o 17.30. Transmisja w TVP Sport.

Piłka ręczna
Mistrzostwa świata w piłce ręcznej. Polacy przegrali z Niemcami, ale obudzili nadzieję
PIŁKA RĘCZNA
Mistrzostwa świata. Polacy zdali kartkówkę, teraz czas na egzamin
Piłka ręczna
Mistrzostwa Europy ponownie w Polsce
Piłka ręczna
Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej. Uciekają marzenia, Polki przegrały ze Szwedkami
Piłka ręczna
Industria Kielce ma piłkę meczową. Tałant Dujszebajew: Musimy wziąć nóż w zęby
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego