Dziewczyna z gór

Dzisiaj o 17.30 Polki walczą z Francją o półfinał mistrzostw świata. Mecz pokaże TVP2.

Publikacja: 18.12.2013 01:00

Alina Wojtas była dotychczas bohaterką Lublina, teraz zna ją już cała Polska

Alina Wojtas była dotychczas bohaterką Lublina, teraz zna ją już cała Polska

Foto: PAP/EPA

Polki zagrają z wicemistrzyniami sprzed dwóch lat – Francją. Mało tego – nie wyjdą na parkiet jako dziewczynki do bicia. Chcą walczyć i wierzą, że mogą popsuć szyki bardziej utytułowanym rywalkom.

Być może uda się powtórzyć historię sprzed 16 lat. W 1997 r. w 1/8 finału mistrzostw świata Polska pokonała Francję 30:20 (16:11). Było to ostatnie zwycięstwo Polek w tamtym turnieju. W pojedynku o półfinał musiały uznać wyższość Rosjanek.

Ostatecznie zakończyły zmagania na ósmym miejscu. Po mistrzostwach losy obu zespołów potoczyły się zgoła odmiennie. Francuzki dwa lata później zdobyły srebrny medal, a polskie piłkarki zajęły 11. miejsce. Potem Polska na wiele lat zniknęła ze światowej czołówki  kobiecej piłki ręcznej.

Przed mocnymi strzałami Aliny Wojtas drżą wszystkie bramkarki

Wziąć sprawy we własne ręce

W Serbii zawodniczki Kima Rasmussena mają do wykonania ważną misję. Ich wygrana nad Francją przypomniałaby kibicom i dziennikarzom, że piłka ręczna w Polsce to nie tylko chłopcy prowadzeni kiedyś przez Bogdana Wentę, a dziś Michaela Bieglera. Niewiele osób wie, kto jest mistrzem Polski w rywalizacji kobiet, a znajomość zawodniczek tej drużyny jest wiedzą z ksiąg tajemnych.

Ale w Serbii polskie piłkarki biorą sprawy we własne ręce. Zwycięstwa dały im niespotykane dotąd zainteresowanie kibiców i mediów. Coraz więcej ludzi wie, że MKS Lublin reprezentował Polskę w Lidze Mistrzyń. Także nazwiska zawodniczek kadry przestały być anonimowe poza miastami takimi jak np. Lublin, gdzie gra Alina Wojtas. Rozgrywająca MKS-u w mistrzostwach świata spisuje się świetnie. Nawet po przegranych spotkaniach z Norwegią i Hiszpanią podkreślano jej wyśmienitą dyspozycję.

Wojtas jest najwyższą zawodniczką kadry. Ma 191 cm wzrostu. Jej głównym zadaniem w ataku jest znalezienie pozycji w okolicach dziesiątego metra i oddanie rzutu. Przed jej strzałami drżą wszystkie bramkarki. W obronie jest równie ważnym elementem drużyny. Jej nieustępliwość powoduje niestety, że często musi schodzić z boiska, by odbyć dwuminutową karę.

W spotkaniu z Rumunią dziewięć razy pokonała bramkarki rywalek. Po spotkaniu 1/8 finału w Lublinie zapanowała „Alinomania". Kibice zaczęli masowo zamawiać koszulki z numerem 52, z którym na co dzień gra Wojtas.

Alina Wojtas pochodzi z Nowego Sącza. To może tłumaczyć jej upór i niezłomność. Jako twarda góralka nie lubi przegrywać. Ale w wolnym czasie unika nadmiaru emocji. Woli czytać książki i... wędkować.

Jej partnerką na rozegraniu jest Kinga Byzdra grająca w jednym z najsilniejszych klubów Europy – Budućnosti Podgorica. Gdy występowała jeszcze w barwach Zagłębia Lubin, imponowała skutecznością. Dziesięć celnych rzutów w meczu nie było w jej wykonaniu niczym szczególnym. Jednak zawodniczka nie lubi, gdy jej grę ocenia się jedynie przez pryzmat goli. Twierdzi, że w piłce ręcznej równie ważne są asysty czy praca w obronie. Ale o zawodnikach wykonujących te zadania zwykle się nie mówi.

Energia i ciepło

I w polskim zespole jest taka piłkarka. Cicha bohaterka, która rzetelnie wykonuje swoją rolę. To Kinga Grzyb. Nie marnuje okazji w kontratakach, nie pozwala rywalkom dostać się pod polską bramkę. W drużynie pełni jeszcze jedną ważną funkcję – jest jej motorem napędowym. Na boisku i poza nim. Scala zespół, daje pozytywną energię w trudnych chwilach. Ma w sobie mnóstwo zapału i wiele ciepła. Dlatego uwielbiają ją nie tylko koleżanki z drużyny. Także kibice Startu Elbląg, w którym gra Grzyb.

Reprezentantki Polski to dziewczyny, które nie boją się ciężkiej pracy. Nie są zmanierowane, nie mają gwiazdorskich nawyków. Większość z nich pochodzi z małych miast. Na przykład Karolina Siódmiak urodziła się w Rynie, Karolina Kudłacz w Wąbrzeźnie, a Małgorzata Stasiak w Skwierzynie.

Patrząc na grę Polek, trudno nie zauważyć towarzyszącej im radości. Cieszą się tym, co robią. Uśmiechy na ich twarzach pojawiają się nie tylko po bramkach, ale także po każdej udanej interwencji bramkarki lub akcji w obronie.

Optymizmu im nie brakuje. Zawodniczki Kima Rasmussena twierdzą, że są w stanie wygrać z każdym. Wyciągnęły podobno wnioski z porażek z Norwegią i Hiszpanią, więc Francja im niestraszna. Czy to wystarczy, by pokonać srebrne medalistki dwóch ostatnich mistrzostw świata?

Podobno wiara przenosi góry. Jeżeli to prawda, może przeniesie również Polskę do półfinału.

Dzisiejsze ćwierćfinały

- Brazylia - Węgry (17.30)

- Polska - Francja (17.30, TVP Sport i TVP2)

- Serbia - Norwegia (20.15)

- Niemcy - Dania (20.15, TVP Sport).

Polki zagrają z wicemistrzyniami sprzed dwóch lat – Francją. Mało tego – nie wyjdą na parkiet jako dziewczynki do bicia. Chcą walczyć i wierzą, że mogą popsuć szyki bardziej utytułowanym rywalkom.

Być może uda się powtórzyć historię sprzed 16 lat. W 1997 r. w 1/8 finału mistrzostw świata Polska pokonała Francję 30:20 (16:11). Było to ostatnie zwycięstwo Polek w tamtym turnieju. W pojedynku o półfinał musiały uznać wyższość Rosjanek.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Piłka ręczna
Marcin Lijewski: Dajcie nam czas. Gorzkich pigułek będzie więcej
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Piłka ręczna
Sławomir Szmal dla "Rzeczpospolitej": Nie mogliśmy zamieść sprawy Kamila Syprzaka pod dywan
Piłka ręczna
Kompania braci. Portugalia zagra o finał MŚ w piłce ręcznej
Piłka ręczna
Mistrzostwa świata w piłce ręcznej. Zmarnowana szansa, Polacy powalczą o puchar pocieszenia
Piłka ręczna
Mistrzostwa świata w piłce ręcznej. Gorzki smak remisu Polaków z Czechami