Dwa mistrzostwa świata (1993 i 1997), mistrzostwo olimpijskie w Sydney (2000) i złoty medal mistrzostw Europy (1996). Jeżeli dołożyć do tego sukcesy Związku Radzieckiego, między innymi triumf na trzech igrzyskach olimpijskich (1976, 1988 i 1992 jako Wspólnota Państw Niepodległych) otrzymujemy potęgę, której powinien bać się każdy.
Lecz Rosja już nie budzi u rywali takiego strachu. To wszystko było. Ostatni medal Rosjanie zdobyli dziesięć lat temu – brąz na igrzyskach w Atenach. Dziś rosyjska reprezentacja usiłuje wydostać się z kryzysu. W eliminacjach do mistrzostw Europy w Danii zajęła trzecie miejsce w grupie 7. Była gorsza od srebrnych medalistów ostatnich mistrzostw, Serbii, oraz przeciętnej Austrii. Rosjanie awansowali jako najlepsza drużyna z trzecich pozycji. Przed turniejem obwołano ich najsłabszym zespołem w „grupie śmierci”.
Rosja od wielu lat boryka się z problemami kadrowymi. Doszło do tego, że reprezentacja, o zawodnikach której marzyli niemal wszyscy trenerzy, teraz musi naturalizować piłkarzy. Gdyby nie Siergiej Szelmienko z Ukrainy i Siergiej Gorbok z Białorusi, selekcjoner Oleg Kuleszow miałby problem z zestawieniem drugiej linii. Dodatkowo do Danii nie pojechali dwaj gracze, którzy znacząco mogli pomóc drużynie w zdobywaniu kolejnych punktów. Bramkarz Oleg Grams ma kłopoty ze zdrowiem. Natomiast przy konflikcie skrzydłowego Timura Dibirowa z trenerem kadry, spór Cześnika z Rejentem to przykład szlachetnej przyjaźni.
Reprezentacja Rosji od początku była skazywana na pożarcie. I dlatego jest niebezpieczna. Rosyjscy piłkarze chcą udowodnić, że dziennikarze i eksperci zbyt wcześnie odesłali ich do domu. W środę częściowo osiągnęli swój cel. Pokonali 27:25 (14:14) Serbię, z którą w eliminacjach przegrali dwa mecze. Wyjątkowo groźny był rozgrywający Paweł Atman. Nie popisał się nieziemską skutecznością (cztery gole na siedem rzutów), ale to on rozpoczynał niemal każdą akcję bramkową i często asystował swoim kolegom.
Duże postępy zrobiła rosyjska obrona, która wyciągnęła wnioski z porażki 28:35 (14:19) z Francją w pierwszym meczu. Wtedy Nikola Karabatić trafił sześć razy (100% skuteczności), Michael Guigou siedem (100%) a Alix Nyokas dziewięć (75%). Serbowie nie mieli okazji tak szaleć. Marko Vujin oddał trzynaście rzutów na rosyjską bramkę. Ale zdobył tylko sześć goli.