Reklama

Byliśmy wykończeni, jesteśmy szczęśliwi

Rozmowa z Bartoszem Jureckim, obrotowym reprezentacji Polski

Publikacja: 01.02.2015 18:53

Bartosz Jurecki, jeden z liderów polskiej drużyny

Bartosz Jurecki, jeden z liderów polskiej drużyny

Foto: AFP

Rz: Macie jeszcze siłę się cieszyć?

Bartosz Jurecki: Nie wiem, chwilowo chyba już nie. Dziś były straszne nerwy na parkiecie i mnóstwo emocji. Bardzo źle graliśmy w ataku, oprócz może pierwszych pięciu minut. Chaos w ofensywie był przerażający, nic nam nie wychodziło. Za to kapitalnie stała obrona, dzięki temu wynik cały czas był w okolicach remisu. Supermecz rozegrał Michał Szyba, ale chylę czoła przed całą drużyną. Dzięki temu możemy się cieszyć z medalu mistrzostw świata. Wielkie słowa uznania dla fizjoterapeutów i lekarzy, bo przez te ostatnie dni nas poskładali do kupy i posklejali. Kilku z nas w ogóle nie powinno dziś zagrać, ale dzięki ich gigantycznej pracy się udało.

Pod koniec decydujący okazał się chyba wasz charakter, bo obie drużyny wyglądały na wykończone?

Tak. To był nasz dziewiąty mecz na tych mistrzostwach i zmęczenie było widać. Cieszymy się niezmiernie, bo pod koniec spotkania to Hiszpania była jednak bliżej medalu niż my. Charakter, wola walki i ogromne serducho – to wszystko sprawiło, że doprowadziliśmy do remisu, dogrywki i mamy ten brąz.

Pod koniec meczu wydawało się, że to pan z bratem byli trenerami...

Trochę tak się faktycznie potoczyło, że pod koniec meczu trenerów było już kilku. Powtarzaliśmy sobie, że musimy rozciągnąć hiszpańską obronę, że musimy mniej indywidualnie grać w ataku.

To pan zaczął odsyłać zawodników na ławkę i wołać wysokich do bloku na sekundy przed końcem...

Drużyna sama wie w takich momentach, co trzeba robić. Takich emocji, jakie dziś były na parkiecie, naprawdę nie pamiętam. Cieszę się, że udało nam się je trochę opanować, wziąć się w garść i obronić zwyciąstwo.

Jaka była atmosfera na ławce przed dogrywką?

Reklama
Reklama

Bardzo na luzie. Nie było chaosu, każdy był w miarę spokojny. Porozmawialiśmy tylko o tym, żeby akcje ofensywne trwały dłużej, żebyśmy się nie spieszyli. Więcej biegania bez piłki, więcej ruchu. Dzięki temu mój brat Michał miał więcej miejsca na grę jeden na jednego, a Kamil Syprzak mógł od niego dostać podania. Reprymendy zaowocowały.

Byłby ogromny niedosyt, gdyby ten turniej skończył się dwiema porażkami z rzędu...

Na pewno. Szczęście było z nami, Bóg był z nami i mamy medal, na który zasłużyliśmy.

Piłka ręczna
Piłka ręczna: Zwycięstwo na koniec, są powody do optymizmu
Piłka ręczna
Mistrzostwa świata piłkarek ręcznych. Koniec polskich marzeń o medalu
Piłka ręczna
Mistrzostwa świata piłkarek ręcznych. Zwycięstwo wyszarpane, nadzieje przedłużone
Piłka ręczna
Mistrzostwa świata piłkarek ręcznych. Cudu nie było, Francuzki wyraźnie lepsze
Piłka ręczna
Mistrzostwa świata piłkarek ręcznych. Ładne porażki już były
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama