USA: Soccer z futbolem nie wygra

Amerykanie nie jadą na mundial. Ile straci na tym gra, która i bez tego nie ma w Stanach lekko?

Aktualizacja: 21.01.2018 19:10 Publikacja: 21.01.2018 18:15

Bramkarka reprezentacji USA Hope Solo jako jedyna zdobyła dzięki futbolowi sławę w ojczyźnie

Bramkarka reprezentacji USA Hope Solo jako jedyna zdobyła dzięki futbolowi sławę w ojczyźnie

Foto: Getty Images/AFP

Na mistrzostwach świata w Rosji nie zagrają drużyny lepsze niż amerykańska, z punktu widzenia więc neutralnego kibica brak Jankesów to nie jest tragedia.

Chociaż warto przypomnieć, że kiedy Amerykanie startowali z soccerem (w USA nazwa futbol jest zarezerwowana dla gry, zwanej u nas futbolem amerykańskim) mieli plan – jak to oni – najbardziej ambitny z możliwych: chcieli być najlepsi na świecie.

Dzisiaj świat się z nich śmieje, bo przegrali w marnym stylu, fatalne eliminacje przypieczętowała porażka z Trynidadem i Tobago. Rachunek za brak awansu jest słony, pieniądze dla finalistów od Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej (FIFA) i sponsorów liczy się w milionach dolarów.

Płaczą też (i płacą) prezesi stacji telewizyjnej Fox Sports, która nabyła prawa do rozgrywek pod szyldem FIFA na siedem długich lat, poczynając od 2015 roku, za co zapłaciła 425 milionów dolarów. Ale to nie straty finansowe mogą się okazać najbardziej dotkliwe.

Beckham w Miami

Amerykanie grali na mundialu nieprzerwanie od mistrzostw świata we Włoszech w 1990 roku (warto jednak przypomnieć, że wystąpili już na pierwszych mistrzostwach w Urugwaju i zajęli trzecie miejsce).

W sumie, poczynając od Italia '90, siedem razy z rzędu meldowali się na najważniejszej piłkarskiej imprezie. Ale w ostatnich eliminacjach szło im jak po grudzie. Szybko z posadą selekcjonera pożegnał się Juergen Klinsmann. Znakomity niemiecki napastnik prowadził kadrę przez pięć lat. Zastąpił go sprawdzony w roli selekcjonera szkoleniowiec amerykański Bruce Arena. Ale zmiana trenera nie pomogła. Teraz trwa oczekiwanie na nowego.

Co ciekawe, w medialnych spekulacjach raczej nie pojawiają się wielkie nazwiska. Zmienić ma się również szef amerykańskiej federacji (United States Soccer Federation). Sunil Gulati kończy trzecią kadencję w tej roli. Zastąpić chce go między innymi Hope Solo, była bramkarka reprezentacji USA, bardzo barwna postać. Ale na wybór chyba nie ma szans. Wydaje się, że potrzeba poważnego człowieka, który wprowadzi soccer na nowe tory, jak kiedyś – po włoskim mundialu – uczynił to Alan Rothenberg. To on nadzorował mistrzostwa świata w Stanach, a potem tworzył zawodową ligę piłkarską.

Kiedy Amerykanie organizowali mundial, czyli w 1994 roku, nie mieli nawet ligi. Była to sytuacja kuriozalna i niespotykana w historii. A jednak Ameryka dała radę: turniej był sukcesem finansowym i organizacyjnym, stadiony były pełne, padł nawet rekord frekwencji – średnia widzów na mecz wyniosła 69 tysięcy. Piłkarze też radzili sobie przyzwoicie. Wyszli z grupy, ale trafili na Brazylię i przegrali 0:1.

Major League Soccer (MLS) ruszyła dwa lata później i ma się nieźle. Początkowo tworzyło ją dziesięć zespołów, dzisiaj już 22, a są kolejni chętni. Aktualnym mistrzem jest drużyna kanadyjska – jedna z trzech z kraju klonowego liścia– Toronto FC. Od tego sezonu do stawki mają dołączyć Los Angeles FC (będzie to druga drużyna z tego miasta), a w kolejnych sezonach kluby z Miami i Nashville.

Współwłaścicielem Los Angeles FC jest Peter Guber, który ma też udziały w Los Angeles Dodgers (baseball) i Golden State Warriors (koszykówka). W Miami „rozgrywającymi" są David Beckham i Simon Fuller. Beckham to niedawny piłkarski idol, a Fuller był producentem muzycznego „Idola", znanego formatu telewizyjnego.

Cosmos i gwiazdy

MLS jest stosunkowa młoda, ale piłka nożna za oceanem nie jest takim znowu odkryciem. Kto nie słyszał o nowojorskim Cosmosie? Zmarły niedawno Stanisław Terlecki, znakomity piłkarz reprezentacji Polski, wspomina w autobiograficznej książce „Pele, Boniek i ja" (współautorem był dziennikarz Rafał Nahorny) pierwszy mecz, który zobaczył po przyjeździe do Stanów.

Już sam obiekt, na którym był rozgrywany – Giants Stadium, dzisiaj już nieistniejący, zastąpiony przez MetLife Stadium wybudowany kosztem 1,6 miliarda dolarów – zrobił na nim kolosalne wrażenie, kibice przemieszczali się windami albo automatycznymi schodami.

W Cosmosie grali Franz Beckenbauer, Johan Neeskens i Giorgio Chinaglia. Tuzy futbolu. Ściągał ich Steve Ross, właściciel Warner Communications, którego do piłki namówił jego biznesowy partner, turecki biznesmen Nesuhi Ertegun.

Wymyślili sobie, że ściągną do Nowego Jorku Pelego i dopięli celu. Król futbolu najlepsze lata miał już za sobą, ale to było coś. Pele debiutował na baseballowym stadionie Yankees, bo Giants Stadium dopiero powstawał. Potem był ambasadorem Cosmosu i jeździł z nim po całym świecie. Stanisław Terlecki dobrze klub wspominał i w Nowym Jorku też o nim nie zapomnieli: informacja o jego śmierci pojawiła się na klubowym Twitterze.

Inne amerykańskie kluby chciały naśladować Cosmos i to się dla nich źle skończyło, a amerykańscy kibice znudzili się piłką nożną. Zresztą sam Terlecki przyznawał, że oglądając inauguracyjne spotkanie mundialu w 1986 roku Włochy – Bułgaria przełączył się w końcu na mecz NBA. Czy więc można się dziwić Amerykanom?

Stosowali oni rozmaite dziwactwa, aby tylko uatrakcyjnić mecze piłkarskie. Na przykład rzuty karne wykonywano tak, jak w hokeju, ale i to nie pomogło. Cosmos też dopadły problemy finansowe i w latach 80. przeszedł do historii. Ale ponieważ taka marka ma swoją wartość w 2010 r. został reaktywowany i gra dzisiaj w NASL, czyli na zapleczu MLS. Rozgrywki pod tą nazwą (North American Soccer League) toczyły się już w latach 1968–1984. Przez ligę przewinęli się najlepsi, oprócz już wymienionych także: Eusebio, George Best, Kazimierz Deyna (San Diego Sockers), i tak można by jeszcze długo wymieniać.

Już po upadku tej ligi grał w Stanach (Eagle Yonkers New York) Adam Nawałka. Ameryka była i pozostała dobrym miejscem na godną emeryturę, co mogą potwierdzić Kaka, Frank Lampard czy Andrea Pirlo. Królem strzelców poprzedniego sezonu został były zawodnik Legii Warszawa Nemanja Nikolić. Czy będzie nim kiedyś Robert Lewandowski? Droga do tego daleka, ale kto wie?

Kopana to nie sport

Piłka nożna w Stanach ugruntowała swoją pozycję, ale ma potężnych konkurentów na sportowym rynku. Z najpopularniejszymi dyscyplinami nie wygra, z futbolem amerykańskim nie ma szans. Franklin Foer, amerykański dziennikarz, w książce „Jak futbol objaśnia świat, czyli niebanalna teoria globalizacji" rzeczywiście ujmuje sprawę niebanalnie. Zwraca mianowicie uwagę, że w Stanach piłka nożna jest przede wszystkim grą ludzi zamożnych, elit, a nie – jak na całym świecie – ludu pracującego. Przeciętny Amerykanin nie lubi piłki nożnej, tak samo jak elit.

Również wielu sportowych ekspertów powitało piłkę z nieukrywaną niechęcią. Foer podaje konkretne przykłady. Komentator radiowy Jim Rome w swoich niewybrednych żartach o piłce nożnej mówił na przykład tak: „Mój syn nie gra w nogę. Wolę dać mu łyżwy i błyszczącą cekinową bluzkę zamiast piłki. Kopana to nie sport, nie chcę jej oglądać w mojej telewizji, a mój syn nie będzie w nią grał".

Dziennikarz Allen Barra z „Wall Street Journal" pisał: „Piłka nożna jest najpopularniejszym sportem na świecie, tak samo jak ryż jest najpopularniejszym jedzeniem. Co z tego? Może innych krajów zwyczajnie nie stać na ligi futbolu, koszykówki czy baseballu? Gdyby mogli sobie na nie pozwolić, pokochaliby te dyscypliny bardziej niż nogę".

Piłka nożna – wywodzi dalej Foer – jest symbolem globalizacji, a Ameryka przynajmniej w niektórych dziedzinach życia chce pozostać wyjątkowa. Sportem narodowym wciąż jest baseball. Amerykanie uważają piłkę za miękki sport, właściwy dla kobiet, co by się zgadzało o tyle, że istotnie Amerykanki mają jedną z najlepszych drużyn na świecie. Piłkarki są gwiazdami, jak choćby wspomniana Hope Solo.

A kto jest najbardziej znanym piłkarzem amerykańskim? Parę nazwisk można by oczywiście wymienić, ale nie jest to czołówka światowa. Brak awansu na mundial jest katastrofą, ale prawdopodobnie rewolucji nie będzie. Bruce Arena powiedział po porażce, że nie ma żadnego usprawiedliwienia. Ale zaraz dodał, że robienie szalonych zmian byłoby głupie. Liga jest coraz lepsza, młodzi zawodnicy uczą się od zagranicznych gwiazd, a najlepsi zawodnicy amerykańscy grają w ligach europejskich. Większość ekspertów podziela ten pogląd. A Amerykanie – wespół z Kanadą i Meksykiem – chcą zorganizować mistrzostwa świata w 2026 roku.

Autor jest dziennikarzem „Kroniki Beskidzkiej"

Piłka nożna
Ostatni tydzień z Ligą Narodów. Kto awansuje, a kto spadnie?
Piłka nożna
Robert Lewandowski kontuzjowany. Nie zagra w reprezentacji Polski
Piłka nożna
Nieoczekiwana porażka Barcelony. Wielka stopa Roberta Lewandowskiego
Piłka nożna
Lech znokautował Legię po przerwie. W końcu widowisko w hicie Ekstraklasy
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Piłka nożna
Bartosz Slisz zniszczył marzenia Leo Messiego. Niespodzianka w MLS, a w tle polski sędzia
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje