Kiedy w grudniu paryżanie dowiedzieli się, że zagrają z obrońcą tytułu, Unai Emery nie narzekał na pechowe losowanie, tylko powiedział: – By osiągnąć sukces, musisz się mierzyć z potęgami. 1/8 finału to dobry moment na grę z takim rywalem.
Dziś te słowa nabierają nowego znaczenia. Królewscy kończyli rok jako najlepszy zespół świata, ale obecnie przypominają raczej kolosa na glinianych nogach. Odpadli z Pucharu Króla, a w lidze przegrali już więcej meczów (cztery) niż w całym ubiegłym sezonie i do Barcelony tracą 17 punktów. To wszystko sprawia, że PSG wyrasta na faworyta, ale kto wie, czy kluczowe nie okaże się jednak doświadczenie Realu w europejskich pucharach.
Zinedine Zidane, noszony przez ostatnie dwa lata na rękach, na pytania o słabą postawę swoich piłkarzy reaguje z nieskrywaną irytacją. Grunt pali mu się pod nogami, podobno prezes Florentino Perez postawił mu ultimatum: albo wyeliminujesz PSG, albo pożegnasz się z posadą. W takich klubach jak Real pamięć o zasługach bywa zwykle bardzo krótka.
Humory poprawiło nieco wysokie zwycięstwo nad Sociedad (5:2). Zwłaszcza pierwszy ligowy hat trick Cristiano Ronaldo. Portugalczyk od kilku miesięcy jest krytykowany za nieskuteczność, ale liczby nie kłamią: strzelił więcej bramek (23, wliczając wszystkie rozgrywki) niż w takim samym okresie poprzedniego sezonu. Jeśli wierzyć przeciekom, Królewscy zaoferują mu latem nowy kontrakt i podwyżkę. Przynajmniej na chwilę ucichły spekulacje dotyczące jego odejścia.
W ostatnich tygodniach głośno było o tym, że Real spróbuje wymienić go na Neymara, któremu szybko znudziło się życie w Paryżu. To powoduje, że dwumecz z PSG zyskał dodatkowy smaczek.