Didier Deschamps w strugach rzęsistego deszczu odbierał złoty medal, zawieszał mu go na szyi przemoczony do suchej nitki prezydent Emmanuel Macron. Choć chmura nad Moskwą się oberwała, parasol znalazł się tylko dla Władimira Putina.
Gdy w końcu także Puchar Świata trafił w ręce francuskiego trenera, z pewnością stanęły mu przed oczami sceny sprzed 20 lat. Wtedy złoty krążek na szyi zawieszał mu Jacques Chirac, który przy okazji ucałował w łysą głowę bramkarza Fabiena Bartheza. Inaczej niż na Łużnikach, dekoracja na Stade de France odbywała się na trybunie honorowej, a piłkarze musieli się wspiąć po schodach, by odebrać trofeum. No i nie padało.