Niecały miesiąc po zakończeniu mundialu rusza walka o tytuł we Francji. Władze Ligue 1 postanowiły wykorzystać klimat po sukcesie reprezentacji, promując rozgrywki jako miejsce, w którym rodzą się przyszłe gwiazdy futbolu. „Liga talentów" to od tego sezonu oficjalny slogan reklamowy.
Trudno polemizować z twardymi faktami: 50 piłkarzy, którzy pojechali na mundial w Rosji, to wychowankowie francuskich akademii, 21 z 23 mistrzów świata stawiało pierwsze kroki w klubach nad Sekwaną. Raphaela Varane'a skauci Realu wypatrzyli w Lens, N'Golo Kante, zanim trafił do Anglii, błyszczał w Caen, a Samuel Umtiti i Corentin Tolisso egzamin dojrzałości zdawali w Lyonie.
Ośmiu zawodników złotej drużyny będzie biegać po boiskach Ligue 1 również w tym sezonie. To Kylian Mbappe, Presnel Kimpembe, Alphonse Areola (wszyscy PSG), Florian Thauvin, Steve Mandanda, Adil Rami (wszyscy Marsylia), Nabil Fekir (Lyon) i Djibril Sidibe (Monaco). Dziewiąty – Thomas Lemar – zamienił Monte Carlo na Madryt. I chociaż na MŚ w Rosji rozegrał zaledwie jeden mecz, Atletico nie wahało się zapłacić za niego 70 mln euro.
Monaco tylko tego lata zarobiło na transferach już 115 mln, sprzedając także Fabinho (Liverpool) i Joao Moutinho (Wolverhampton). A trzeba do tego doliczyć jeszcze 135 mln za Mbappe, który do Paryża został wypożyczony już przed rokiem, ale dopiero teraz stał się formalnie graczem klubu szejków.
Ubiegły sezon Monaco skończyło 13 punktów za PSG. Kto wie, czy tym razem ta różnica nie będzie jeszcze większa. Sobotni mecz o Superpuchar Francji w chińskim Shenzhen pokazał, że to bardzo prawdopodobne. PSG wygrało 4:0, a bramki pod nieobecność Mbappe, Neymara i Edinsona Cavaniego strzelali szukający nowego pracodawcy Angel Di Maria (dwie) oraz 21-letni Christopher Nkunku i trzy lata młodszy Timothy Weah, syn George'a – byłego gwiazdora paryżan, obecnie prezydenta Liberii.