Reklama

Mateusz Klich: Jeszcze nie jestem stary

Piłkarz Leeds o powrocie do kadry i o tym, kto się boi klubowego trenera Marcelo Bielsy.

Aktualizacja: 29.08.2018 20:24 Publikacja: 29.08.2018 18:47

Mateusz Klich (28 lat), wychowanek Tarnovii, w ekstraklasie zadebiutował w Cracovii w wieku 18 lat.

Mateusz Klich (28 lat), wychowanek Tarnovii, w ekstraklasie zadebiutował w Cracovii w wieku 18 lat. Obecnie zawodnik Leeds United. W tym sezonie w pięciu meczach ligowych zdobył trzy gole i zaliczył asystę. W reprezentacji zagrał 10 razy i zdobył gola

Foto: ProSports/REX/Shutterstock, Dennis Goodwin

Rzeczpospolita: Oczekiwał pan powołania do reprezentacji?

Mateusz Klich: Bez przesady. Czułem oczywiście, że jeśli będę grał dobrze w Leeds United, to mogę wrócić do kadry, bo jest nowy selekcjoner, a Championship to mocna liga, w przeciwieństwie do tego, co czasem słyszę w Polsce.

Ostatni mecz rozegrał pan w kadrze niemal równo cztery lata temu, we wrześniu 2014 roku, przeciwko Gibraltarowi. Na następny legendarny mecz z Niemcami Adam Nawałka już pana nie powołał. Wypadł pan z kadry w najgorszym momencie...

Zdaję sobie z tego sprawę, że moment był najgorszy z możliwych. Na początku oczywiście było mi smutno, ale nie mogłem przez cztery lata tylko o tym rozmyślać. Więc szybko zostałem po prostu kibicem drużyny narodowej.

Co się działo z panem od tamtego czasu?

Reklama
Reklama

Gdy trener Nawałka mnie powoływał byłem zawodnikiem Wolfsburga, ale nie grałem. Przeszedłem więc do Kaiserslautern, do 2. Bundesligi i wierzyłem, że będziemy się liczyć w walce o awans. Dlaczego tak się nie stało, najlepiej spytać obecnego trenera Pogoni Szczecin Kostę Runjaicia. Nie wywalczyliśmy awansu do najwyższej ligi, więc wróciłem do Holandii. Do Twente Enschede, gdzie trenerem był René Hake, który kojarzył mnie z gry w Zwolle. Postawił na mnie, grałem we wszystkich meczach, bywałem kapitanem zespołu, wykonywałem rzuty karne. To jemu zawdzięczam, że dostałem propozycję z Anglii. Nie chciałem się ruszać z Holandii, bo to świetny kraj do życia, ludzie są tam wyluzowani, a także odpowiadał mi tamtejszy futbol. Pojawiła się jednak pierwsza propozycja z Championship, a później kolejna właśnie z Leeds. Pamiętam jak rozmawiałem z moją dziewczyną i tłumaczyłem jej, że Leeds to wielki klub, z ogromnym tradycjami, że takiej oferty się nie odrzuca. Do tego dochodziły niezłe pieniądze, więc mimo że nie chciałem wyjeżdżać z Holandii trafiłem do Leeds.

Ale wrócił pan do Holandii...

Na początku w Leeds nie grałem – miałem kontuzję, drużyna dobrze zaczęła, byliśmy liderem Championship. W takiej sytuacji ciężko było przebić się do składu. W końcu zacząłem wchodzić z ławki, w spotkaniu z Cardiff dostałem szansę gry w pierwszym składzie i na moje nieszczęście w jednej akcji pośliznąłem się, straciłem piłkę, rywale strzelili gola i przegraliśmy. Z dnia na dzień, bez słowa, straciłem szansę na grę. Ratowałem się więc wypożyczeniem do Holandii, tym razem do Utrechtu.

Dziś o Leeds prowadzonym przez Marcelo Bielsę piszą angielskie media, mimo że gracie tylko w Championship...

Oczywiście to z powodu Bielsy. To był jednak szok, że taka postać trafiła do Championship. Ale też naprawdę fajnie gramy. Przecież nie byłoby tego, gdybyśmy grali marny futbol. Jesteśmy liderem i dla wszystkich jest oczywiste, że celem Bielsy może być tylko Premier League. Mam nadzieję tylko, że wystarczy nam pary na ten maraton 46 meczów.

Szczególnie, że drużyny Bielsy słyną przede wszystkim z niesamowitego pressingu.

Reklama
Reklama

Tak, i na tym też polegają treningi Bielsy. Cały czas doskonalimy taktykę i ćwiczymy pressing. Mamy jak najwyżej i jak najszybciej odbierać piłkę i dzięki temu stwarzać zagrożenie. No i oczywiście grać po ziemi podaniami. Wszyscy się zastanawiają, czy damy radę, ale trener wie, co robi. W jego sztabie jest dziewięć osób, w tym ludzie odpowiedzialni za przygotowanie fizyczne, którzy wiedzieli, do jakiej ligi trafiają.

Bielsa jest tak szalony, jak piszą w mediach?

Bez przesady, on zresztą powtarza nam, że czasem może się wydawać, że jest „crazy", ale mamy się tym nie przejmować. Nie mamy z nim jeszcze wielkiego kontaktu, ale widać, że wszyscy w klubie się go boją, że wzbudza wielki respekt. Chodzi po klubie pogrążony we własnych myślach. Widać też, że na każdy temat ma swoje zdanie, i że musi być tak, jak on chce. Na razie rozmawia z nami przez tłumacza, szczególnie przy omawianiu najważniejszych spraw. Bo w takich codziennych rozmowach stara się mówić po angielsku.

Gdy Bielsa się dowiedział, że przeciętny kibic Leeds musi trzy godziny pracować na bilet na mecz, kazał wam przez trzy godziny sprzątać okolice ośrodka treningowego...

Nie wiem, czy trwało to aż trzy godziny, chyba krócej, ale faktycznie sprzątaliśmy. Dostaliśmy plastikowe worki, gumowe rękawiczki i zbieraliśmy śmieci. Nikomu się nic nie stało. Fajnie było.

Czuć, że kibice Leeds mają już dość tych 14 lat poza Premier League?

Reklama
Reklama

Bardzo. To naprawdę jest wielki klub. Na nasze mecze przychodzi regularnie po 30 tysięcy kibiców, którzy kilka godzin przed meczem wypełniają okoliczne puby. W zeszłym sezonie do niedalekiego Boltonu pojechało aż sześć tysięcy ludzi. Ale Championship to liga, w której na 24 zespoły pewnie 18 deklaruje chęć walki o awans. Wszyscy wiedzą, jakie pieniądze czekają w Premier League, i każdy robi wszystko, by przynajmniej dotrzeć do play-offów na Wembley.

Od lat się mówi, że jest to liga, w której trzeba grać twardo, walczyć i tylko tak można osiągnąć sukces. Bielsa chce z Leeds zrobić to po swojemu.

Już w tamtym sezonie Wolves pokazali, że można osiągnąć sukces w Championship, grając przede wszystkim dobrze w piłkę. Portugalski menedżer i portugalscy piłkarze byli o klasę lepsi od pozostałych drużyn. Trener Bielsa, który obejrzał prawie wszystkie mecze Championship z poprzedniego sezonu, idzie podobną drogą.

To musi być ekscytujące uczestniczyć w czymś takim.

Bardzo. Na pewno nigdy równie dobrze nie rozpocząłem sezonu. W żadnym klubie. Mam 28 lat, nie jestem już młody, ale wciąż jeszcze nie stary. Fajny moment w karierze.

Reklama
Reklama

Rozmawiał pan już z Jerzym Brzęczkiem?

Oczywiście. Usłyszałem, że będę kapitanem i ode mnie będzie zaczynał ustalanie składu.... Nie no, rozmawialiśmy o tym, że chce mnie sprawdzić, zobaczyć jak wyglądam na żywo. Na bardziej szczegółowe rozmowy przyjdzie czas.

Od czasów, gdy kibice ostatni raz widzieli pana w kadrze, dużo się zmieniło. Już nie jest pan ustawiany tuż za napastnikiem.

Nie, teraz najczęściej gram w środku pola, jak to się określa w Anglii – box to box. Czyli biegam od jednego pola karnego do drugiego.

Pan biega?

Reklama
Reklama

Tak, tak, wiem. Przecież Klich to leń i musi mieć piłeczkę przy nodze... A tak serio, to polubiłem taką grę, znajduję nawet przyjemność w odbieraniu piłki, skaczę do górnych podań, potrafię zrobić wślizg i zdarza mi się zobaczyć żółtą kartkę. Czasy, gdy tylko sobie biegałem za napastnikiem, jak w Cracovii, już minęły.

Przyjedzie pan na zgrupowanie kadry z mocnym postanowieniem pozostania w niej na dłużej?

Przecież jak ostatni raz przyjeżdżałem, to miałem bardzo mocne postanowienie, że się w niej zadomowię. Tymczasem wypadłem na cztery lata. Postanowienia to jedno, a rzeczywistość to drugie. Ale oczywiście bardzo bym chciał zostać w reprezentacji na dobre.

rozmawiał Piotr Żelazny

Piłka nożna
Marek Papszun w Legii? Niemoralna propozycja
Piłka nożna
Liverpool pogrążony w kryzysie. Czy Juergen Klopp wróci na ławkę trenerską?
Piłka nożna
Polska walczy o gwarantowane miejsce w Lidze Mistrzów. Legia znów nie pomogła
Piłka nożna
„Trzeba żyć chwilą”. Grzegorz Krychowiak dla „Rzeczpospolitej”
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Piłka nożna
Liga Konferencji. Kryzys Legii nadal trwa, zwycięska Jagiellonia
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama