Superpuchar to najmniej szanowane przez zawodników trofeum. Mecze między mistrzem kraju a zdobywcą pucharu nie cieszą się nigdzie szczególnym zainteresowaniem. Gdy więc pojawia się szansa, że można przynajmniej zarobić, władcy futbolu nie bawią się w dyplomację.
Tak postąpili Francuzi, którzy od 2009 roku wysyłają piłkarzy do Kanady, Gabonu czy Chin. Tak zrobili Włosi, którzy spotkania o Superpuchar rozgrywali już w Pekinie, Dausze i Szanghaju, a od ubiegłego roku przenieśli się do Arabii Saudyjskiej. W ich ślady poszli teraz Hiszpanie, podpisując z szejkami trzyletnią umowę wartą 120 mln euro i tworząc coś na kształt miniturnieju.
Do Dżuddy w środku ligowej rywalizacji poleciały więc cztery najlepsze drużyny ubiegłego sezonu: mistrz Barcelona, zdobywca pucharu Valencia oraz Atletico i Real. Finał zaplanowano na niedzielę, mając dużą nadzieję, że dojdzie w nim do drugiego w ciągu kilku tygodni El Clasico.
Z Barcą i Realem czy bez – meczu nie pokaże transmitująca go dotąd hiszpańska telewizja publiczna RTVE. – Nie stanęliśmy do przetargu, ponieważ Arabia Saudyjska narusza prawa człowieka, zwłaszcza prawa kobiet – brzmiało stanowisko stacji. Nie przeszkodziło jej to jednak wykupić praw do transmisji Rajdu Dakar, jadącego właśnie po raz pierwszy przez arabską pustynię, dlatego bliższa prawdy jest wersja, że zdecydowały względy finansowe.
Prezes hiszpańskiej federacji Luis Rubiales zapewnił, że kobiety zostaną wpuszczone na stadion, w dodatku bez żadnych biletów. – Chcemy, by futbol stał się narzędziem zmian społecznych. Zawsze będą głosy sprzeciwu, ale jesteśmy pewni, że podjęliśmy właściwe działania – przekonuje Rubiales, który zadeklarował, że część zysku z turnieju zostanie przekazana na rozwój piłki kobiecej i młodzieżowej.