Rzeczpospolita: Podobno łatwiej atakować szczyt, niż się na nim utrzymać. Do tej pory Piast Gliwice atakował z drugiego rzędu...
Waldemar Fornalik: Powiedziałbym, że ten atak przeprowadziliśmy nawet nie z drugiego, a trzeciego szeregu. Przed rundą wiosenną wszyscy przyglądali się wyścigowi duetu, czyli Lechii Gdańsk z Legią Warszawa. Wydawało się, że te drużyny są poza zasięgiem pozostałych. Większość komentarzy ekspertów sprowadzała się do tego, kto z tej dwójki lepiej wytrzyma rywalizację. Nikt nie wymieniał Piasta jako potencjalnego mistrza Polski. Co najwyżej analizowano czy mamy szansę zakwalifikować się do europejskich pucharów. Dlatego dziś dla wielu osób jest to ogromnym zaskoczeniem, że dwie kolejki przed końcem, to my jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli.
Po raz pierwszy w tym sezonie wszystkie oczy skierowane są jednak na was. Po raz pierwszy jesteście postrzegani jako faworyt. To zupełnie inny ciężar gatunkowy.
W ogóle tak nie podchodzę do tej kwestii. Sami sobie stworzyliśmy taki „problem”, i to świadczy o nas wyłącznie dobrze. Jeśli do meczu w Szczecinie podejdziemy tak, jak do poprzednich spotkań, czyli skoncentrowani, skupieni na nakreślonym planie, to powinno być dobrze. A naprawdę nie widzę powodu, by nagle coś się miało w naszym podejściu do meczów zmienić.
Ciekaw jestem, czy na odprawach z zespołem, ale także w rozmowach indywidualnych z piłkarzami, przedstawia pan walkę o tytuł jako szansę, czy jako obowiązek?