Spotkanie w Kielcach zapowiadało się jako szansa dla piłkarzy, których przyszłość wciąż jest niejasna i muszą pokazać się swoim trenerom. Zarówno Korona, jak i Górnik były już pewne utrzymania w LOTTO Ekstraklasie i nie musiały już walczyć o ligowy byt.
Niestety w pierwszej połowie widać było, że żadna z drużyn nie musi dawać z siebie 100 proc. Na stadionie w Kielcach nie działo się zbyt wiele. Dużo częściej na bramkę strzelali gracze Górnika, ale żadna z tych prób nie sprawiła większych kłopotów stojącemu w bramce gospodarzy Michała Miśkiewicza. Golkiper Korony był zdecydowanie najjaśniejszą postacią pierwszej połowy, która zakończyła się bezbramkowym remisem.
Po zmianie stron tempo gry wciąż nie zachwycało. Korona pierwszy celny strzał oddała dopiero w 67. minucie gry. Dwie minuty później gospodarze przegrywali już jednak 0:1. Do rzutu wolnego dwadzieścia metrów przed bramką Miśkiewicza podszedł Igor Angulo, zdecydował się na techniczne uderzenie, a futbolówka po rykoszecie zmyliła golkipera zespołu z Kielc i wpadła do siatki - relacjonuje Onet.
W 81. minucie Górnik wyprowadził kolejną akcję, po której Angulo ponownie trafił do siatki. Radość Hiszpana przerwał jednak arbiter tego meczu, bowiem po analizie VAR uznał, że napastników zabrzan był na spalonym i nie uznał tego trafienia. Sześć minut później Górnik zdołał jednak przypieczętować wygraną. Po podaniu za plecy obrońców sam na sam z bramkarzem znalazł się Łukasz Wolsztyński, który mocnym strzałem z bliska zdobył drugiego gola dla gości. Po chwili zrobiło się już 3:0, ponieważ swoją drugą bramkę w tym spotkaniu zdobył Igor Angulo, który tym samym najpewniej zapewnił sobie tytuł króla strzelców LOTTO Ekstraklasy. Jak się okazało, był to to ostatni akcent tego meczu, który goście z Zabrza pewnie wygrali, i to oni na wakacje udadzą się w lepszych nastrojach.
Korona Kielce - Górnik Zabrze 0:3 (0:0)