W ostatnich latach przełom lipca i sierpnia w Warszawie to tajemnicze anomalie pogodowe. Występują lokalnie, a konkretnie w sąsiedztwie ulicy Łazienkowskiej 3.
Charakteryzują się tym, że niezależnie od pogody w pozostałych częściach miasta nad stadionem Legii gromadzą się ciężkie burzowe chmury. Atmosfera gęstnieje, a zazwyczaj dochodzi też do gwałtownych wyładowań.
Aleksandar Vuković wie, że tylko awans do czwartej rundy eliminacji Ligi Europy przegoni te chmury znad Legii i to też raczej chwilowo, bo jeśli uda się pokonać Atromitos, to w decydującej rundzie czekać będą już prawdopodobnie Glasgow Rangers, którzy w pierwszym meczu wygrali z duńskim Midtjylland 4:2. By jednak do tego meczu doszło, Legia musi w Atenach zdobyć przynajmniej jednego gola. Po remisie 0:0 w Warszawie każdy bramkowy remis pod Akropolem będzie oznaczał awans drużyny Vukovicia.
Legia nie ma wymówek – musi osiągnąć rezultat wymagany przez kibiców, a przede wszystkim przez właściciela. Ligowe spotkanie z Wisłą w Płocku – pierwotnie zaplanowane na niedzielne popołudnie – zostało przełożone. Wszystko po to, by piłkarze i trener mogli się przygotować do meczu z Atromitosem, a nie spędzali czasu na kolejnych podróżach.
To chwilowe wyrwanie się z cyklu grania co trzy dni powinno pomóc Legii, bo serbskiemu szkoleniowcowi i jego zawodnikom brakuje przede wszystkim czasu. W ciągu miesiąca zespół z Warszawy rozegrał już osiem meczów, a dziewiąty zagra dziś.