Powrót futbolowego narcyza numer jeden – jak napisał o Mourinho „Daily Mail" – wypadł okazale. Portugalczyk porządki w Londynie zaczął w środę, czasu do spotkania z West Hamem (3:2) wiele nie miał, ale – jak się okazało – dość, by poprowadzić Tottenham do pierwszej wyjazdowej wygranej w Premier League od stycznia.
– Jedenaście miesięcy bez muzyki w szatni wystarczy – opowiadał Mourinho. – Jeśli ktoś nie oglądał meczu i zobaczy wynik, pomyśli, że to zwycięstwo przyszło nam ciężko. Ale tak nie było. Mogliśmy trafić na 4:0 i zakończyć to spotkanie. Nasza gra podobała mi się przez 70 minut. Trzeba jednak pamiętać, że kilku zawodników przyjechało w tygodniu z kadry, zastali nowego trenera i nowe pomysły. Rosła presja związana ze słabymi wynikami.
Na razie piłkarze chcą umierać za Mourinho. Jak będzie dalej, zobaczymy. Portugalczyk chwalił w sobotę cały zespół, ale najbardziej Dele Allego. – Ma potencjał, by być jednym z najlepszych na świecie – twierdzi nowy trener Tottenhamu, dla którego najważniejsze mecze – z Manchesterem United (4 grudnia) i Chelsea (22 grudnia) – dopiero nadchodzą.
Powrót Mourinho do zawodu po blisko rocznej przerwie przyćmił stojący na znakomitym poziomie ligowy szlagier. Chelsea przegrała 1:2 z Manchesterem City, ale mistrzowie Anglii okupili ten triumf aż trzema kontuzjami. Najpoważniejszej doznał Sergio Aguero. Nie wiadomo jeszcze, jak długo będzie musiał pauzować.
Strzelecka seria Roberta Lewandowskiego w Bundeslidze zatrzymała się na 11 meczach. Musiała kiedyś dobiec końca, choć pewnie mało kto się spodziewał, że stanie się to akurat w spotkaniu ze słabą Fortuną. Tym bardziej że Bayern wygrał 4:0.