Uraz wykluczy go z gry na miesiąc. Nie wiadomo, czy zdąży na zaplanowane na koniec marca mecze reprezentacji z Finlandią i Ukrainą. Polak po spotkaniu nie chciał rozmawiać z dziennikarzami, choć to był wieczór, kiedy pokazał nowe oblicze.
Jeszcze rok temu były reprezentant Niemiec Dietmar Hamann grzmiał, że „Lewandowski staje się problemem Bayernu", a krytycy zarzucali Polakowi, że jest „bardziej samolubny niż Arjen Robben". Już w pierwszym ważnym tegorocznym meczu nasz napastnik pokazał jednak, że te zarzuty są bezpodstawne. Do bramki dołożył dwie efektowne asysty, a jego Bayern po 3:0 w Londynie awans do ćwierćfinału ma na wyciągnięcie ręki.
Polak najpierw dostał piłkę od Serge'a Gnabry'ego i błyskawicznie, bez spojrzenia, oddał ją koledze. Tak nie robi rasowy snajper, który w obrębie pola karnego widzi tylko bramkę. Chwilę później Lewandowski znowu wyszedł poza schemat. Wygrał pojedynek główkowy, wymienił piłkę z Gnabrym i niczym rozgrywający zaprosił go prostopadłym podaniem w pole karne. To były jego pierwsze asysty w tym sezonie Ligi Mistrzów.
– Wypracował mi gole, które mógł sam strzelić. Mogę oddać mu tytuł zawodnika meczu – oznajmił po ostatnim gwizdku Gnabry. „Bild" grę Polaka ocenił na „1" – klasa światowa. Takich występów, kiedy w walce o wielką stawkę trzeba wziąć grę drużyny na swoje barki, wymaga się od największych: Cristiano Ronaldo i Leo Messiego. Klubowy kolega Lewandowskiego David Alaba mówi, że Polak już dziś jest na tej samej półce co obaj giganci.
Meczem z Chelsea zaczął wyścig po przyznawaną przez „France Football" Złotą Piłkę. Rok temu był ósmy, czołówkę rankingu zdominowali zawodnicy Liverpoolu. To dowód, że dokonujący wyboru zdecydowanie wyżej cenią klasowe występy w europejskich pucharach niż snajperskie popisy w rozgrywkach krajowych. A Lewandowski na gola w fazie pucharowej Champions League czekał 672 minuty.