To już trzecia z rzędu porażka zespołu Michała Probierza (wcześniej z Piastem i Legią), pierwsza przed własną publicznością od września. Kto wie, czy nie najbardziej kosztowna.
Jeśli Legia pokona w środę Lechię w Gdańsku, powiększy przewagę nad Cracovią do dziewięciu punktów. Nawet w tak nieprzewidywalnej lidze jak polska to zaliczka pozwalająca poważnie myśleć o mistrzostwie.
Pierwsza bramka w Krakowie padła w 53. minucie. David Jablonsky sfaulował w polu karnym Davida Niepsuja, a jedenastkę wykorzystał Jakub Błaszczykowski. Na drugiego gola przyszło czekać kibicom równo 40 minut. Po dośrodkowaniu Macieja Sadloka wynik strzałem głową z bliska ustalił Hebert.
Trener Probierz wciąż czeka na zwycięstwo nad Wisłą na swoim stadionie, ale dziś większym zmartwieniem dla niego jest, jak zmotywować zawodników w kluczowym momencie sezonu, gdy tytuł zaczyna się oddalać.
Piłkarzy Wisły mobilizować nie trzeba. Utrzymanie w ekstraklasie to wystarczająca nagroda. Od grudnia drużyna Artura Skowronka nie przegrała meczu, dopiero w miniony weekend jej zwycięską serię zatrzymała imienniczka z Płocka (2:2). Wciąż jest szansa na grupę mistrzowską. Pięć kolejek przed końcem rundy zasadniczej Wisłę od górnej połówki tabeli dzieli pięć punktów.