Szlagier w Poznaniu był dobrą reklamą Ekstraklasy?
Dostałem wiele wiadomości od znajomych z Portugalii. Patrząc na tabelę, spodziewali się trochę więcej emocji. Oczekiwali, że Lech będzie mocniej dążył do zwycięstwa, że bardziej zaryzykuje. Legia przyjechała po remis, z takim nastawieniem grała, a zwyciężyła po błędzie Lecha.
Na razie wszyscy grają dla Legii. W ten weekend z grupy pościgowej wyłamał się tylko Piast, który rozbił Wisłę Kraków.
Wiele się jeszcze może wydarzyć, ale wszystko jest w rękach Legii. Cały zespół prezentuje się stabilnie w defensywie, nie ma tam słabego ogniwa. Kiedy nastąpiła ta wymuszona przerwa, miałem wrażenie, że wiele drużyn trochę się odgraża, że gdyby można było grać, walczyłyby o europejskie puchary albo nawet o coś więcej. Po powrocie na boiska tej determinacji u niektórych jednak nie było widać. Brakowało mi gonitwy za zwycięstwem. Chyba wszystkim wydaje się, że epidemia już minęła, nie biorą pod uwagę scenariusza, że każda następna kolejka może być ostatnią. Oczywiście liczę, że dokończymy rozgrywki i nic się nie wydarzy, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że stąpamy po cienkim lodzie i w każdej chwili sytuacja może się odwrócić. Powtarzają to też w Bundeslidze. Piłkarze spotykają się z rodzinami, znoszone są kolejne restrykcje. Później ktoś może żałować, że swojej szansy nie wykorzystał, że zabrakło punktów.
Szansę wykorzystuje bez wątpienia Piast i jego trener Waldemar Fornalik…
Fornalik to fachowiec, który wie, co robi. Nie był to normalny okres przygotowawczy, nie było wcześniej przypadku, by piłkarze mieli tak długą przerwę w grze. Jedni poradzili sobie z tym lepiej, inni trochę gorzej. Ale średni poziom i tak jest w porządku. Nie ma drużyny, która by całkiem nie nadążała. Nie zauważyłem w Ekstraklasie takiego dystansu jak w pierwszych meczach Bundesligi. W Niemczech nie było tyle bezpośrednich kontaktów na boisku. Potwierdzają to statystyki. Firma, która na bieżąco dostarcza dane dla Bundesligi, opublikowała raport, z którego wynika, że jesienią w odległości dwóch metrów i mniejszej od siebie zawodnicy znajdowali się średnio przez siedem minut, a w pierwszej kolejce po wznowieniu sezonu już tylko sześć. Gołym okiem widać było, że jest mniej starć i spięć, a u nas piłkarze zachowywali się właściwie tak, jakby nie było różnicy.