Najprościej powiedzieć, że Legia wygrała ligę, bo miała najlepszych piłkarzy. To częściowa prawda. Zdarzało się, że mając kadrę równie silną jak teraz Legia przegrywała. Tym razem jest inaczej. W klubie przestano wreszcie wykonywać gwałtowne ruchy kadrowe i postawiono na odpowiedniego trenera.
Aleksandar Vuković był symbolem Legii jako zawodnik i staje się nim jako trener. Jest dopiero trzecim w historii Legii mistrzem Polski, który wywalczył tytuł jako piłkarz i trener -po Edmundzie Zientarze i Jacku Magierze. Był zresztą asystentem Magiery, przeszedł podobną drogę jak on. Grał przy Łazienkowskiej przez osiem lat, od roku 2015 pracuje tam jako trener.
Przeszedł wszystkie szczeble, zna wszystkie drogi, pokoje i szatnie - od grup młodzieżowych, zespół rezerw, po pierwszą drużynę. Był zawsze pod ręką, więc nim po blamażu jednego trenera znaleziono następnego, Vuković łatał dziury, robił kurs UEFA Pro w szkole PZPN w Białej-Podlaskiej i nie narzekał.
Koniec egzotycznych trenerów
W wyniku niekompetencji działaczy, braku rozeznania i cierpliwości Legia w ciągu kilku ostatnich lat więcej straciła niż zyskała. Nawet kiedy zdobywała tytuł, trwoniła potencjał. Zajmując przez lata pierwsze miejsce w Polsce we wszelkich klasyfikacjach sportowych i biznesowych nie osiągała sukcesów w Europie i nie pomnażała stanu posiadania.
Legia zatrudniała egzotycznych trenerów, tylko dlatego, że byli cudzoziemcami. Tacy trenerzy jak Albańczyk Besnik Hasi, Chorwat Romeo Jozak czy Portugalczyk Ricardo Sa Pinto do niczego się nie nadawali i nie czuli specyfiki warszawskiego klubu. Rosjanin Stanisław Czerczesow był zbyt wymagający więc go pożegnano, a Jacka Magierę, który oddałby Legii ostatnią koszulę, też potraktowano nieelegancko.