Wciąż grają przeciętni piłkarze, uczą ich często anonimowi zagraniczni trenerzy, a zarządzają tym wszystkim właściciele i szefowie klubów o znikomych kompetencjach.
Tylko stadiony pasują do nazwy: ekstraklasa.
Jest jednak coś, co daje nadzieje. Przepis o obowiązku gry młodzieżowca wywołał sporo dyskusji. Nie byłem jego entuzjastą, uważając,
że jeśli junior jest naprawdę dobry, to nie patrząc na przepis, trener i tak wstawi go do składu. Przypomniał o tym Kuba Błaszczykowski, który w wieku 20 lat walczył z Wisłą w eliminacjach Ligi Mistrzów. Włodzimierz Lubański miał 16 lat, kiedy debiutował w reprezentacji Polski. I od razu strzelił bramkę. Dziś także w większości klubów ekstraklasy są młodzi piłkarze, którzy gdyby nie ten przepis, być może jeszcze czekaliby na debiut w lidze.
Pierwszą nagrodę za pracę z młodzieżą zdobył Lech Poznań. Robert Gumny, Kamil Jóźwiak, Jakub Moder, Filip Marchwiński, Tymoteusz Puchacz, Jakub Kamiński to już podstawowi gracze.