Reklama

Stefan Szczepłek: Korona spadła na własne życzenie

Ekstraklasę znowu będziemy oceniać dopiero po występach jej najlepszych drużyn w rozgrywkach europejskich, ale już dziś można powiedzieć, że dużo się nie zmieniło.

Aktualizacja: 22.07.2020 20:49 Publikacja: 22.07.2020 18:43

Stefan Szczepłek: Korona spadła na własne życzenie

Foto: Shutterstock

Wciąż grają przeciętni piłkarze, uczą ich często anonimowi zagraniczni trenerzy, a zarządzają tym wszystkim właściciele i szefowie klubów o znikomych kompetencjach.

Tylko stadiony pasują do nazwy: ekstraklasa.

Jest jednak coś, co daje nadzieje. Przepis o obowiązku gry młodzieżowca wywołał sporo dyskusji. Nie byłem jego entuzjastą, uważając,

że jeśli junior jest naprawdę dobry, to nie patrząc na przepis, trener i tak wstawi go do składu. Przypomniał o tym Kuba Błaszczykowski, który w wieku 20 lat walczył z Wisłą w eliminacjach Ligi Mistrzów. Włodzimierz Lubański miał 16 lat, kiedy debiutował w reprezentacji Polski. I od razu strzelił bramkę. Dziś także w większości klubów ekstraklasy są młodzi piłkarze, którzy gdyby nie ten przepis, być może jeszcze czekaliby na debiut w lidze.

Pierwszą nagrodę za pracę z młodzieżą zdobył Lech Poznań. Robert Gumny, Kamil Jóźwiak, Jakub Moder, Filip Marchwiński, Tymoteusz Puchacz, Jakub Kamiński to już podstawowi gracze.

Reklama
Reklama

18 lub 19 sierpnia Legia rozpocznie walkę o Ligę Mistrzów. Jak w rozmowie z „Rz" powiedział Aleksandar Vuković, do końca lipca klub powinien sprowadzić pięciu–sześciu zawodników. Na razie ma jednego. A gdzie czas na stworzenie nowej drużyny? Na szczęście przy Łazienkowskiej ryzyko wpadek organizacyjnych jest dziś dużo mniejsze, niż było jeszcze niedawno.

Natomiast to, co działo się w klubach, które spadły z ekstraklasy, było wyjątkową amatorszczyzną. ŁKS z trenerem Kazimierzem Moskalem bazował na młodych polskich piłkarzach. Wychodziło raz lepiej, raz gorzej, ale te starania wzbudzały sympatię. Jednak trzej właściciele klubu, z Tomaszem Salskim na czele, uznali, że trzeba zmienić trenera. Moskal odszedł, a ŁKS spadł.

W Arce rządy panów Midaków ojca z synem, wyjątkowych dyletantów w sprawach piłkarskich, doprowadziły najpierw do popsucia atmosfery, odejścia z klubu wartościowych ludzi, a ostatecznie spadku.

Korona dostarczyła innego, smutnego przykładu. Krzysztof Zając, kulturalny człowiek, sympatyczny prezes z pierwszoligową przeszłością w Polsce i VfL Oldenburg, zaczął realizować politykę niemieckiego właściciela, który postanowił zrobić w Kielcach Bundesligę. Zwolniono więc Macieja Bartoszka, mimo że zdobył nagrodę dla najlepszego trenera ekstraklasy. Zastąpiono go Gino Lettierim, Włochem urodzonym w Szwajcarii, mającym niemieckie obywatelstwo.

Zaczęto sprowadzać do Kielc nieznanych zawodników w ilościach hurtowych. Z piłkarzem z szóstej ligi angielskiej włącznie. Większość do niczego się nie nadawała. Mimo że juniorzy Korony zdobyli mistrzostwo Polski, nie tylko nie dano im szansy, ale nawet zwolniono ich trenera. A kiedy wszystko się zawaliło, przeproszono się z Bartoszkiem. Gdy już nie miał kto grać, wstawiono młodych Polaków.

W ostatnim meczu, z ŁKS, bramkę strzelił wychowanek Korony Iwo Kaczmarski, który ma 16 lat!

Reklama
Reklama

Za późno. Korona spadła na własne życzenie. Miasto Kielce, będące w jednej trzeciej właścicielem klubu, patrzyło na to z boku (prezydentem Kielc jest Bogdan Wenta). Główni niemieccy udziałowcy klubu znajdą sobie nowe zabawki, tylko Korony żal.

Piłka nożna
FIFA The Best. Ewa Pajor, Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny bez nagród
Piłka nożna
Zinedine Zidane bliżej powrotu na trenerską ławkę. Jest ustne porozumienie
Piłka nożna
Przy Łazienkowskiej czekają na zbawcę. Legia kończy rok na dnie, niechlubny rekord pobity
Piłka nożna
Kacper Potulski. Strzelił gola Bayernowi, może wkrótce sprawdzi go Jan Urban
Piłka nożna
Czego Lech, Raków i Jagiellonia potrzebują do awansu w Lidze Konferencji?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama