Niech urosną mu skrzydła

Robert Lewandowski i Bayern trenera Hansiego Flicka piszą historię. W niedzielę ostatni akt nietypowego sezonu – finał z Paris Saint-Germain.

Publikacja: 20.08.2020 21:00

Robert Lewandowski w tym sezonie w Lidze Mistrzów zdobył więcej bramek niż cały atak PSG

Robert Lewandowski w tym sezonie w Lidze Mistrzów zdobył więcej bramek niż cały atak PSG

Foto: AFP

Takiego finału Ligi Mistrzów jeszcze nie było – rozgrywanego w ciszy, bez publiczności, z płachtami zasłaniającymi puste trybuny i w pandemicznym reżimie. Ale również z tak dużą nadzieją na wielki występ polskiego piłkarza.

Ostatnim Polakiem, który sięgnął po puchar, był Tomasz Kuszczak, jednak dramatyczny finał z Chelsea w 2008 roku, wygrany przez Manchester United na moskiewskich Łużnikach dopiero po rzutach karnych, oglądał z ławki rezerwowych. Inaczej niż Jerzy Dudek, który trzy lata wcześniej w Stambule swoim tańcem na linii bramkowej w konkursie jedenastek przeciw Milanowi zapewnił sobie wieczny szacunek u kibiców Liverpoolu i futbolową nieśmiertelność.

Jeszcze przed powstaniem Champions League Puchar Europy wznosili Zbigniew Boniek (z Juventusem w 1985 roku) i Józef Młynarczyk (z Porto dwa lata później). W niedzielę ta polska lista wydłuży się na pewno o kolejne nazwisko, bo rezerwowym bramkarzem Paris Saint-Germain jest 20-letni Marcin Bułka. Ale on wciąż czeka na debiut w Lidze Mistrzów, a Robert Lewandowski chce wreszcie wziąć ją szturmem.

Poprzednia próba była nieudana, ale w 2013 roku, kiedy Borussia Dortmund przegrywała z Bayernem, Lewandowski był dopiero materiałem na gwiazdę, a dziś do walki z Neymarem, Kylianem Mbappe i Angelem Di Marią staje jak równy z równym. W Champions League zdobył więcej bramek (15) niż cała ofensywna trójka PSG (11), nawet asyst ma tyle samo co prowadzący w klasyfikacji Di Maria (6). Pobije rekord Cristiano Ronaldo (17 goli w jednym sezonie) czy nie, i tak będzie królem strzelców, do szczęścia brakuje mu już tylko pucharu z dużymi uszami.

Półfinał z Lyonem nie był jego wieczorem, przedstawienie skradł Serge Gnabry, ale – podobnie jak w ośmiu poprzednich spotkaniach – Lewandowski do bramki i tak trafił. W niedzielę spotka się z drużyną, która gotowa była płacić mu fortunę. Zainteresowany grą we Francji nigdy jednak nie był.

Katarscy właściciele PSG kupili więc sobie Neymara i Mbappe, w sumie w nowych zawodników wpompowali przez niecałą dekadę ponad miliard euro, a za zwycięstwo w Lidze Mistrzów obiecali im pokaźne premie (pół miliona euro na głowę). Tak blisko celu jeszcze nie byli, moment jest szczególny, bo klub obchodzi 50-lecie istnienia. Ale przy Bayernie (120 lat tradycji) paryżanie wciąż wyglądają jak piłkarski niemowlak. Różni ich także podejście do budowania zespołu. W Monachium nadal trzymają się zasady, że wydanie na piłkarza ponad 100 mln euro to zbędna rozpusta.

PSG w finale debiutuje, Bayern jest w nim już po raz jedenasty. Pięć wygrał, pięć przegrał, ale takim faworytem jak teraz nie był dawno.

Manuel Neuer – jeden z tych, którzy pamiętają ostatni triumf w 2013 roku – przekonuje, że Bawarczycy mają obecnie lepszą drużynę. Ale euforia, jaka zapanowała po rozbiciu Barcelony, ustępuje w niemieckich mediach chłodnemu osądowi. Początek półfinałowego spotkania wzbudził niepokój. Lyon zbyt łatwo przedostawał się pod bramkę Neuera. Francuska prasa właśnie w słabszej grze defensywy Bayernu upatruje szansy dla Neymara, Mbappe i Di Marii. Jeśli dostaną tyle wolnego miejsca co Olympique, mogą zrobić przeciwnikowi krzywdę.

– Wiemy, że są szybcy. Lyon często grał piłki za naszą linię obrony, w finale musimy na to uważać – przyznaje trener Hansi Flick. To, co zrobią z przodu Lewandowski, Gnabry, Thomas Mueller i Ivan Perisić, może nie wystarczyć, jeśli defensywie zdarzy się słabszy dzień. PSG od 34 spotkań Ligi Mistrzów trafia regularnie do bramki.

– Zdaję sobie sprawę, że nie jesteśmy faworytem, ale nie możemy dostosować się do Bayernu. Zagramy na własnych zasadach. Zamierzam się dobrze bawić, oglądając ten mecz – podkreśla trener PSG Thomas Tuchel, który w ortopedycznym bucie zajmuje w Lizbonie miejsce przy linii bocznej. Nie Carlo Ancelotti, nie Laurent Blanc, ani Unai Emery, tylko właśnie 46-letni Niemiec spełnia marzenia szejków o futbolowym podboju Europy. Gwiazdy PSG – niegdyś rozpieszczone i dbające wyłącznie o własny interes – pod wodzą Tuchela wreszcie tworzą monolit, w myśl muszkieterowskiego przykazania: jeden za wszystkich wszyscy za jednego. Thomas Meunier, który latem zamienił Paryż na Dortmund, opowiedział niedawno, jak istotne znaczenie dla atmosfery w szatni miały wszelkiego rodzaju uroczystości. – W Club Brugge szliśmy do baru wypić drinki, pograć w bilard i rzutki, a w Paryżu na imprezę wynajmuje się cały pałac. To było trochę ekstrawaganckie, ale zawsze świetnie się bawiłem – wspomina Belg.

Tuchel rozumie, że takie imprezy budują drużynę i daje piłkarzom wolną rękę. Gustującemu w takich zabawach Neymarowi nadal zdarza się stracić głowę na murawie (niepotrzebne popisy, wymiana koszulek po półfinale z Lipskiem, choć UEFA rekomenduje, by tego nie robić), ale nie da się nie zauważyć, że dziś to inny zawodnik – bardziej dojrzały, mniej histeryczny, nieprzejmujący się tak bardzo brakiem własnych goli. W Lizbonie jeszcze do bramki nie trafił, ale nie traci radości z futbolu. Miło było patrzeć, jak pracuje dla kolegów.

W półfinale pierwsze skrzypce grał Di Maria. Argentyńczyk zna smak zwycięstwa w Champions League. W 2014 roku, także w Lizbonie, poprowadził do wygranej Real i został wybrany na piłkarza meczu. On swój wielki wieczór na Estadio da Luz już miał. Czas na Lewandowskiego.

Transmisja w niedzielę o 21.00

w TVP 1 i Polsacie Sport Premium 1

Dziesięć OSTATNICH FINAŁÓW Ligi Mistrzów

2019 Liverpool – Tottenham 2:0

2018 Real Madryt – Liverpool 3:1

2017 Real Madryt – Juventus Turyn 4:1

2016 Real Madryt – Atletico Madryt 1:1 po dogrywce, karne 5-3

2015 Barcelona – Juventus Turyn 3:1

2014 Real Madryt – Atletico Madryt 4:1 po dogrywce

2013 Bayern Monachium – Borussia Dortmund 2:1

2012 Chelsea – Bayern Monachium 1:1 po dogrywce, karne 4-3

2011 Barcelona – Manchester United 3:1

2010 Inter Mediolan – Bayern Monachium 2:0

Przewidywane składy

Paris Saint-Germain:

Rico – Kehrer, Thiago Silva, Kimpembe, Bernat – Herrera, Marquinhos, Paredes – Di María, Neymar, Mbappé.

Bayern Monachium:

Neuer – Kimmich, Boateng, Alaba, Davies – Thiago Alcântara, Goretzka – Gnabry, Müller, Perišić – Lewandowski.

LIGA EUROPY: W piątek finał Sevilla – Inter Mediolan

Hiszpanie to rekordziści rozgrywek, w Kolonii powalczą o swoje szóste trofeum (licząc jeszcze Puchar UEFA). Wszystkie poprzednie finały wygrali – ostatni z nich w 2016 roku, pokonując 3:1 Liverpool, w którym pierwsze kroki stawiał Juergen Klopp. Inter na finał europejskich pucharów czekał dłużej. W 2010 roku, pod wodzą Jose Mourinho, zwyciężył w Lidze Mistrzów. W latach 90. trzykrotnie sięgał po Puchar UEFA, gdy jego obecny trener Antonio Conte święcił jako piłkarz triumfy z Juventusem. W Mediolanie Conte został zatrudniony, by przerwać dominację Juve we Włoszech. To jeszcze mu się nie udało, ale już w pierwszym sezonie pracy może wywalczyć trofeum nie mniej pożądane. Juventusu w pucharach dawno już nie ma, a Inter robi kolejny krok w stronę powrotu do wielkości. Conte był już selekcjonerem reprezentacji Włoch, odszedł po przegranym po rzutach karnych ćwierćfinale Euro 2016 z Niemcami. Jego dzisiejszy konkurent Julen Lopetegui po tamtych mistrzostwach we Francji został mianowany trenerem reprezentacji Hiszpanii, w 20 meczach nie poniósł ani jednej porażki, ale tuż przed rozpoczęciem mundialu w Rosji stracił posadę za prowadzenie bez wiedzy federacji negocjacji z Realem. W Madrycie wytrzymał cztery miesiące i jego kariera znalazła się na zakręcie. Teraz wraca, by coś udowodnić. Ten finał powinien się odbyć w Gdańsku, ale pandemia koronawirusa sprawiła, że zmieniono formułę rozgrywek i przeniesiono je na niemieckie stadiony. Trzeba mieć nadzieję, że za rok doczekamy się piłkarskiego święta w Polsce, już z kibicami na trybunach. —t.w. Transmisja w piątek o 21.00 w TVP 1 i Polsacie Sport Premium 1

Takiego finału Ligi Mistrzów jeszcze nie było – rozgrywanego w ciszy, bez publiczności, z płachtami zasłaniającymi puste trybuny i w pandemicznym reżimie. Ale również z tak dużą nadzieją na wielki występ polskiego piłkarza.

Ostatnim Polakiem, który sięgnął po puchar, był Tomasz Kuszczak, jednak dramatyczny finał z Chelsea w 2008 roku, wygrany przez Manchester United na moskiewskich Łużnikach dopiero po rzutach karnych, oglądał z ławki rezerwowych. Inaczej niż Jerzy Dudek, który trzy lata wcześniej w Stambule swoim tańcem na linii bramkowej w konkursie jedenastek przeciw Milanowi zapewnił sobie wieczny szacunek u kibiców Liverpoolu i futbolową nieśmiertelność.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Nowy Kylian Mbappe pilnie poszukiwany. Lamine Yamal na celowniku Paris Saint-Germain
Piłka nożna
Wisła Kraków i rwący nurt pierwszej ligi. Droga do Ekstraklasy daleka
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący