W drugim meczu naszej grupy Bośnia i Hercegowina zremisowała z Holandią także 0:0. Polska zajmuje trzecie miejsce w grupie, za Włochami i Holandią. W środę we Wrocławiu gramy z Bośnią i Hercegowiną.
Zero do zera, ale mecz z Włochami był dobry i polscy piłkarze oraz trener zasłużyli na ciepłe słowa. Włosi grają w lepszych klubach, są lepsi technicznie, wbijają przeciwnikom średnio ponad dwie bramki na mecz, trudno było ich powstrzymać. Ale nie tylko się udało, a sami też przeprowadziliśmy kilka akcji, które mogły zakończyć się golem.
Podstawowa różnica pomiędzy obydwiema drużynami polegała na wyszkoleniu technicznym i szybkości akcji. Każde wyjście Włochów spod własnej bramki było dobrze przemyślane, a różnorodność zagrań utrudniała ich przewidzenie. Włosi nie mieli słabych punktów. W pojedynkach zwykle wygrywali z Polakami, bo lepiej, nawet w największym tłoku panowali nad piłką.
My w tej sytuacji koncentrowaliśmy się na obronie, chcąc ominąć środek boiska kopaliśmy piłkę do Roberta Lewandowskiego, który osamotniony w ataku niewiele mógł zrobić.
A jednak to nie był mecz do jednej bramki. Włosi dłużej utrzymywali się przy piłce, ale ich wszelkie przewagi zostały znacznie przez Polaków ograniczone. Wszyscy zagrali bardzo ambitnie, nikt nie zawiódł. Czasami widać było, że tylko Mateusz Klich nim się odwróci żeby coś zrobić z piłką, już jej nie ma.