Śnieg przykrywający murawę w maju to obrazek niecodzienny niczym widok Kyliana Mbappe siedzącego w meczu Ligi Mistrzów na ławce rezerwowych. Kontuzja francuskiego gwiazdora okazała się na tyle poważna, że trener Mauricio Pochettino nie zdecydował się go posłać na boisko nawet, gdy PSG straciło szybko bramkę. Zdobył ją już w 11. minucie Riyad Mahrez.
Paryżanie wciąż musieli strzelić dwa gole, sytuacji im nie brakowało, zawodziła skuteczność. Marquinhos uderzył w poprzeczkę, Angel Di Maria nie trafił do pustej bramki po błędzie rywali przy wyprowadzeniu piłki, dobrze pilnowany był Neymar. Z każdą minutą w paryskiej ekipie gasła wiara, że uda się odwrócić losy spotkania.
Odebrał ją ostatecznie Mahrez, kończąc akcję zainicjowaną przez Kevina de Bruyne i Phila Fodena. Skrzydłowy z Algierii wyrósł na głównego bohatera półfinałów, w dwumeczu z PSG uzbierał trzy gole, trafił też w ćwierćfinale z Borussią Dortmund. - Mogliśmy wygrać jeszcze wyżej, przeciwnicy stracili nad sobą panowanie - opowiadał przed kamerami Mahrez.
Tydzień temu czerwoną kartkę dostał Idrissa Gueye, tym razem nerwów na wodzy nie potrafił utrzymać Di Maria. Argentyńczyk z premedytacją nadepnął na nogę Fernandinho. Zaczęły się dyskusje i przepychanki. Zamiast próbować z honorem pożegnać się z rozgrywkami, paryżanie polowali na nogi rywali i kolekcjonowali kartki.
Po dziesięciu latach trener Pep Guardiola doczekał się finału Ligi Mistrzów. Przeciwnika pozna w środę. 29 maja w Stambule będzie nim Chelsea lub Real Madryt.