Jeśli zjazd nie był odpowiednio przygotowany, to dobrze, że go przerwano. Gdyby podjęto na nim jakieś ważne decyzje, mogłoby się okazać, że łatwo je będzie oprotestować. I wtedy mielibyśmy jeszcze większy problem prawny i finansowy. Mogłoby się okazać, że za takie samo przewinienie inaczej byłby ukarany klub dziś, a inaczej po wejściu w życie nowych zasad. Lepiej poprosić o ekspertyzy profesorów prawa, a nie prawników pracujących dziś w PZPN, żeby wszystko było jasne i przestało stanowić przedmiot jałowych sporów.
Nie ma pan wrażenia, że to wszystko, czego jesteśmy świadkami, to jednak jest jakaś gra o zasadach niezrozumiałych dla przeciętnego kibica?
Ja to określam inaczej. Wie pan, dlaczego polska reprezentacja gra dobrze, a kluby źle? Bo w reprezentacji czuć wspólnego ducha, ona o coś walczy, ma za sobą zjednoczonych polskich kibiców. W klubach tak dużo meczów jest ustawionych, że piłkarze zapomnieli, co to znaczy uczciwa gra na pełnych obrotach. Często nie muszą tego robić. I kiedy dochodzi do ich rywalizacji w Europie, okazuje się, że nie potrafią grać jak inni. U nas wszystko jest udawane.
Przepraszam, że nie opanowaliśmy na czas zjawiska korupcji. To nas przerosło. Zdanie o jednej czarnej owcy było prawdopodobnie najgłupszym, jakie wypowiedziałem w swoim życiu. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że PZPN rozpoczął walkę z korupcją już w roku 1993, kiedy mając podejrzenia odebraliśmy tytuł mistrza Polski zasłużonemu dla futbolu klubowi. Druga taka sytuacja to ukaranie Szczakowianki. Początkowo mieliśmy w tej sprawie poparcie kibiców, a potem pojawiły się ataki na PZPN, które sprowadziły na związek wiele kłopotów, z prawnymi włącznie. Związek nie unikał walki z korupcją. Zawiesiliśmy 50 osób, skierowaliśmy 19 spraw do prokuratury, rozwiązaliśmy podejrzewane o korupcję kolegium sędziów, zmusiliśmy ich do składania oświadczeń majątkowych. Robiliśmy i robimy to, co jako związek zrobić możemy. Niebawem powołamy rzecznika dyscyplinarnego PZPN, czyli prokuratora związkowego. Postanowiliśmy wprowadzić kary finansowe dla konkretnych osób skazanych za korupcję. PZPN zawrze porozumienie z firmą Deloitte, która pomoże nam ostrzegać przed działaniami korupcyjnymi. Dotyczy to szczególnie nowego zagrożenia, jakimi są działania bukmacherów.
Przychodzę na ten zjazd po wielomiesięcznych zmaganiach ze stanem własnej psychiki. Na ostatnim zjeździe apelowałem, aby ten mityng był poświęcony głębszemu zastanowieniu, przyjrzeniu się przyczynom patologii, z którą nasza dyscyplina się zmaga. Teraz widzę, że jednak bardziej przyziemne sprawy kierują tym, co się tu dzieje, a nie skrucha, która nas winna teraz ogarnąć. Ale zarząd to nie jest mafia. Mamy poczucie winy, odejdziemy, ale nie chcę już więcej słuchać takich głosów jak ten posła Palikota (porównał w niedzielę Polski Związek Piłki Nożnej do burdelu, w którym prostytutki zarażają HIV – red.). Dlatego mimo ustaleń z ministrem Mirosławem Drzewieckim ja już zawieszam działalność w zarządzie. Panie ministrze, daję panu moją legitymację w depozyt. Jak pan uzna, że tacy jak ja są tylko hamulcowymi, niech pan ją spali. A jeśli pan uzna inaczej, proszę mi dać znać przez sekretarkę, że moje zawieszenie jest nieaktualne.
Politycy nie zrobili nic, żeby pomóc polskiej piłce, a dziennikarze są nierzetelni. Ekstraklasa SA miała dwa lata na zebranie pieniędzy dla klubów, a obudziła się dopiero teraz, kiedy okazało się, że może ich nie być. Myślę, że spośród 2 tys. klubów biorących udział w rozgrywkach około 1600 uczestniczyło w korupcji. W takiej czy innej formie. Ja nawet niedawno w meczu oldbojów spotkałem się z taką sytuacją, że trzeba było przegrać mecz, bo w zamian gospodarz stawiał piwo i parówki. To wszystko jest nienormalne, ale tak w Polsce było i jest. Pozbycie się wszystkich ludzi z PZPN nie ma sensu. Kto przyjdzie zamiast nich? To jest specyficzna wiedza, której nie zdobywa się z dnia na dzień. Moim zdaniem potrzebna jest amnestia, a nie abolicja. Piłka nożna jest jak narkotyk. Jeśli już ktoś w niej jest, to trudno mu odejść.