Reklama
Rozwiń

Brawa dla Lecha

Lech rozgromił w Poznaniu Grasshoppers 6:0, pokazując Wiśle i Legii, jak powinno się grać o europejskie puchary

Publikacja: 16.08.2008 03:28

Brawa dla Lecha

Foto: Rzeczpospolita

Ostatnim piłkarzem, który zdobył dla polskiego klubu bramkę na Camp Nou, był Andrzej Łatka, gracz Legii, a zdarzyło się to 20 lat temu. Od tamtej pory jest tylko gorzej. Wisła nie miała z Barceloną najmniejszych szans, ponieważ była pod każdym względem słabsza. Mogła stracić jeszcze więcej bramek, nie mogła żadnej strzelić.

Legia była w innej sytuacji. Grała na swoim stadionie, a za przeciwnika miała FK Moskwa, zespół na poziomie drużyny warszawskiej, czyli mniej więcej tak samo słaby. W pierwszej połowie legioniści znowu zagrali tak, jakby strajkowali, chociaż na Łazienkowskiej brakuje im tylko ptasiego mleka. Nie są warci pieniędzy, jakie tam zarabiają.

Większość nie powinna w ogóle znaleźć się w tym klubie, gdzie na ogół obowiązywały jakieś standardy, a ktoś, kto nie umie grać w piłkę, nie miał prawa się tam znaleźć. To już jest, niestety, przeszłość.

Ale Legia potrafi też zadziwić. Kiedy w drugiej połowie straciła dwie bramki w ciągu dwunastu minut, trener Jan Urban zdjął z boiska atrapę jedynego napastnika Takesure Chinyamę, wstawiając na jego miejsce pomocnika Piotra Gizę. Tak wszystko poprzestawiał, przesunął do przodu Sebastiana Szałachowskiego (jednego z nielicznych, którym chce się grać), że legioniści strzelili chociaż honorową bramkę. Tomasz Iwański przeprowadził jedyną udaną akcję, po której wyłożył piłkę Rogerowi. A ten, jak już ma piłkę na nodze, to na ogół dobrze się to kończy.

Apatyczna publiczność, która ciągle nie wiadomo co kontestuje, ożywiła się, kiedy Rosjanie zaczęli symulować kontuzje po rzekomo zbyt ostrych atakach legionistów. Wtedy trybuny zaczęły krzyczeć: „Gruzja! Gruzja!”. Trener FK Moskwa, Ukrainiec Oleg Błochin, powiedział na konferencji, że poskarży się do UEFA, i zagroził, że Legia w Moskwie może liczyć na podobne przyjęcie. Nie wróży to niczego dobrego.

W Poznaniu kibice nie zajmowali się sobą, ponieważ ciekawie było na boisku. Lech zagrał jeszcze ładniej i skuteczniej niż w meczu z Chazarem. Jeśli Grasshoppers miał jakiś plan gry, to od piątej minuty (gol Hernana Rengifo) musiał go zmienić, a od 14. (bramka Roberta Lewandowskiego) całkowicie porzucić.

Lech grał jak niepolska drużyna – nie oszczędzał się po szybkim prowadzeniu, trzy gole zdobył w ostatnim kwadransie, więc 17 tysięcy widzów wyszło w poczuciu, że nie wyrzucili pieniędzy w błoto.

Legia Warszawa– FK Moskwa 1:2 (0:0)Bramki – dla Legii: Roger (66); dla FK: E. Cesnauskis (52), A. Samiedow (64).

Lech Poznań– Grasshoppers Zurych 6:0 (2:0) Bramki: R. Lewandowski (14, 56), H. Rengifo (5), G. Vallori (76, sam.), D. Injac (83), S. Peszko (88).Rewanże 28 sierpnia.

Arka Gdynia wygrała 1:0 z Górnikiem Zabrze, a Cracovia pokonała ŁKS 2:0 w pierwszych meczach drugiej kolejki. Oba spotkania stały na przeciętnym poziomie – właściwym dla klasy uczestniczących w nim drużyn. Kibice Arki i Cracovii nie narzekali jednak, bo 3 zdobyte punkty w zupełności im wystarczyły.

• Arka – Górnik 1:0 (1:0). Bramka: M. Wachowicz (39). Widzów 8 tys. • Cracovia – ŁKS 2:0 (1:0). Bramki: D. Pawlusiński (6, 58). Widzów 3,5 tys.

Sobota: • GKS Bełchatów – Piast Gliwice (16.00, Canal+ Sport) • Polonia Bytom – Śląsk Wrocław (18.00, Orange Sport) • Ruch Chorzów – Lechia Gdańsk (20.00, Orange Sport) • Polonia Warszawa – Wisła Kraków (20.00, Canal+ Sport)

Niedziela: • Odra Wodzisław – Legia Warszawa (17.00, Canal+ Sport) • Jagiellonia Białystok – Lech Poznań (17.00, Canal+ Sport)

Ostatnim piłkarzem, który zdobył dla polskiego klubu bramkę na Camp Nou, był Andrzej Łatka, gracz Legii, a zdarzyło się to 20 lat temu. Od tamtej pory jest tylko gorzej. Wisła nie miała z Barceloną najmniejszych szans, ponieważ była pod każdym względem słabsza. Mogła stracić jeszcze więcej bramek, nie mogła żadnej strzelić.

Legia była w innej sytuacji. Grała na swoim stadionie, a za przeciwnika miała FK Moskwa, zespół na poziomie drużyny warszawskiej, czyli mniej więcej tak samo słaby. W pierwszej połowie legioniści znowu zagrali tak, jakby strajkowali, chociaż na Łazienkowskiej brakuje im tylko ptasiego mleka. Nie są warci pieniędzy, jakie tam zarabiają.

Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Jagiellonia Białystok poznała rywala. Legia już go ograła
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku