Przeciwnik Lecha okazał się znacznie słabszy, niż się spodziewano. Nawet reprezentant Szwajcarii na mistrzostwa Europy pomocnik Ricardo Cabanas wtopił się w szarość swojej drużyny. Inny uczestnik Euro bramkarz Eldin Jakupovic po sześciu golach, za które nie ponosi winy, miał prawo myśleć o zmianie klubu, a przynajmniej linii obronnej.
Trener Grasshoppers Hanspeter Latour myślał przede wszystkim o tym, żeby jak najmniej stracić, i nie wystawił w pierwszej jedenastce najlepszego napastnika, 21-letniego Argentyńczyka Raula Bobadilli. Wpuścił go na boisko dopiero po przerwie, kiedy Lech prowadził już 2:0 i nie było czego bronić. To był jedyny zawodnik, z którego zatrzymaniem lechici mieli kłopoty.
Grasshoppers radzi sobie w szwajcarskiej lidze nieźle. W ostatni weekend pokonał ostatni w tabeli FC Luzern 4:2 (dwa gole Bobadilli, po jednym Cabanasa i Yassina Mikari, który w Poznaniu też wszedł z ławki rezerwowych) i zajmuje czwarte miejsce.
Drużyna Franciszka Smudy jest w wyjątkowo dobrej formie. Gra nie tylko efektownie, ale i skutecznie. W trzech dotychczasowych meczach o Puchar UEFA odniosła trzy zwycięstwa (z Chazar Lenkoran 1:0 i 4:1, z Grasshoppers 6:0). W ekstraklasie miała tylko jedną wpadkę, na starcie, kiedy przegrała na swoim boisku z Bełchatowem 2:3. W dwóch kolejnych spotkaniach rozbiła rywali równo – po 3:0, Jagiellonię w Białymstoku i Górnika Zabrze w Poznaniu. To wszystko w ciągu ostatniego miesiąca.
Lech wreszcie gra tak, jak się po nim spodziewano, od kiedy połączył się z Amicą, a jego trenerem został Franciszek Smuda. Nic dziwnego, że w kadrze Polski na mecze ze Słowenią i San Marino znalazło się aż pięciu zawodników z Poznania (Bartosz Bosacki, Rafał Murawski, Tomasz Bandrowski, Grzegorz Wojtkowiak, Robert Lewandowski), a szósty (Sławomir Peszko) jest na liście rezerwowych.