Od rana przesłuchiwany był za to Zdzisław Kręcina, który w wyścigu o fotel prezesa PZPN miał największe szanse. Usłyszał dwa zarzuty o niegospodarność i za poręczeniem majątkowym w wysokości 50 tysięcy złotych opuścił prokuraturę.
Sekretarz generalny PZPN, wchodząc na przesłuchanie, mówił, że się nie boi, bo nie ma czego. Dodawał jednak, że z dziennikarzami porozmawia, "jeśli go wypuszczą". Grozi mu pięć lat więzienia za przekazanie zajętych przez komornika 320 tysięcy złotych Widzewowi Łódź.
Prokurator Edward Zalewski zapewniał, że postawienie zarzutów Kręcinie planowane było od czerwca i z wyborami nowego prezesa PZPN nie ma to nic wspólnego. Powiedział, że podejrzany nie przyznał się do winy. Kręcina nie był zbyt rozmowny. Wiadomo tylko, że wystartuje w wyborach, bo mimo dozoru policyjnego na razie formalnie jest niewinny.
[srodtytul]"Fryzjera" tylko znali[/srodtytul]
W procesie dotyczącym korupcji w polskiej piłce zeznawał także Eugeniusz Kolator. Na wiceprezesie PZPN ciążą już przedstawione kilka miesięcy temu prokuratorskie zarzuty – identyczne jak te, które usłyszał Kręcina. Kolator przelał na konto GKS Katowice dwa miliony złotych, które również wcześniej zajął komornik.
Wrocławski sąd w sprawie przeciwko Ryszardowi F. (pseudonim Fryzjer) i jego wspólnikom w charakterze świadków wezwał również m.in. Janusza Hańderka, byłego szefa kolegium sędziów PZPN, Lecha Saksa, który był odpowiedzialny za obsady sędziowskie, Henryka Klocka, prezesa pomorskiego ZPN, i trenera piłkarskiego Bogusława Baniaka. Klocek i Baniak nie stawili się na rozprawie. Na ławie oskarżonych zasiadło tylko trzech z 17 oskarżonych.