Dzień po tym, jak władze belgijskiej Jupiler League podjęły decyzję o zakończeniu rozgrywek i przyznaniu tytułu Club Brugge, UEFA zagroziła, że drużyny, które zdobędą mistrzostwo poza boiskiem, mogą nie wystąpić w europejskich pucharach. Decyzję Belgów określono jako „przedwczesną i nieuzasadnioną". Skrytykował ją m.in. prezes PZPN Zbigniew Boniek.
– Najłatwiej powiedzieć: zamykamy, nic nie robimy, jedziemy na wakacje. Nie zapominajmy, że kluby to normalne przedsiębiorstwa. Żeby żyć i móc się utrzymywać, muszą zarabiać – przypominał Boniek w Polsacie News. – My mamy inne priorytety. Zdajemy sobie sprawę, że normalność w futbolu wróci dopiero wtedy, gdy będziemy mieli kibiców na stadionach. Może jednak za dwa miesiące będziemy mogli dograć ekstraklasę – bez ludzi na trybunach, ale z transmisjami w telewizji, które umilą im wieczory.
Udzielona klubom pomoc (116 mln zł) oraz brak wpływów z przełożonego Euro 2020 odbije się też na finansach PZPN. Pieniędzy będzie mniej, trzeba ciąć koszty, stąd m.in. obniżka wynagrodzenia selekcjonerów. Boniek apeluje do piłkarzy, by poszli za ich przykładem, pokazali, że są gotowi na poświęcenia i dbają o swoje kluby.
Władze Ekstraklasy przyjęły uchwałę, że kluby mogą redukować pensje na czas pandemii o 50 proc. (jednak nie więcej niż do kwoty 10 tys. zł miesięcznie). Na obniżki lub zamrożenie wypłat zgodzili się już m.in. gracze Śląska Wrocław, Wisły Płock, Pogoni Szczecin, Wisły Kraków, Cracovii i Lecha. Negocjacje trwają w Legii, która zwolniła 40 pracowników odpowiedzialnych za marketing i klubowe media. Zawodnicy na propozycję 50-proc. cięć podobno nie przystali.