Wiosna w Bundeslidze zaczęła się w piątek, od zwycięstwa HSV w Hamburgu nad Bayernem. Przez jedną dobę hamburczycy byli liderami Bundesligi. Ale w sobotę Hoffenheim pokonał Energie 2:0 i wszystko wróciło do normy, która od kilku miesięcy normą w Niemczech nie jest.
Prowincjonalny Hoffenheim, sól w oku wszystkich zasłużonych niemieckich klubów, miał być sensacją rozgrywek tylko do końca roku. Zwyciężył znowu, mimo, że zapewne do końca sezonu będzie musiał dawać sobie radę bez leczącego kontuzję króla strzelców ligi Bośniaka Vedada Ibisevicia (18 goli jesienią).
W meczu z Energie zastąpili go Senegalczyk Demba Ba i wypożyczony z Werderu właśnie na miejsce Ibisevicia napastnik Wybrzeża Kości Słoniowej Boubacar Sanogo. To ich bramki przyniosły Hoffenheim zwycięstwo.
W ciągu pierwszych ośmiu minut w Hanowerze Schalke miało co najmniej trzy stuprocentowe okazje do zdobycia bramki. Nie wykorzystało żadnej. I wtedy Portugalczyk Pinto strzałem zza pola karnego w górny róg zdobył przepiękną bramkę, która przyniosła zwycięstwo gospodarzom.
W Anglii wydarzeniem był mecz na Anfield Road trzeciego Liverpoolu z drugą w tabeli Chelsea. Przez niemal cały czas gra była bardzo wyrównana. W 60 min. Frank Lampard został ukarany czerwoną kartką. Liverpool zwyciężył w ostatniej chwili, po serii błędów, wykorzystanych przez Fernando Torresa. Jego dwie bramki padły w 89 minucie i w doliczonym czasie.