Trener czyta w myślach

Czesław Michniewicz, trener Lecha w sezonie 2003 – 2004, zgłosił się do prokuratury. – Czy piłkarze mówili w szatni o sprzedaniu meczów? I co mam odpowiedzieć? Przecież nie podsłuchiwałem – mówi „Rz”

Aktualizacja: 05.02.2009 03:06 Publikacja: 05.02.2009 02:58

Czesław Michniewicz zeznawał we Wrocławiu prawie trzy godziny. Nie dostał zarzutów. – Na razie – mów

Czesław Michniewicz zeznawał we Wrocławiu prawie trzy godziny. Nie dostał zarzutów. – Na razie – mówi prokurator Edward Zalewski. – Takie słowa są trochę nieeleganckie ze strony prokuratorów. Wydawali się zadowoleni z tego, co usłyszeli od trenera – odpowiada adwokat Michniewicza

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Hawałej GH Grzegorz Hawałej

W poniedziałek napastnik Lecha Piotr R. i były menedżer klubu Przemysław E. We wtorek Waldemar K., a kilka tygodni wcześniej jego kolega z obrony Zbigniew W. Wszyscy związani z Lechem wiosną 2004 r. i podejrzani o ustawienie lub próbę ustawienia co najmniej dwóch meczów, ze Świtem Nowy Dwór i Górnikiem Polkowice.

– Jak tylko zaczęły się zatrzymania w sprawie Lecha, doszedłem do wniosku, że prokuratorzy będą chcieli porozmawiać również ze mną. Uprzedzili mnie też, że mogą o mojej wizycie poinformować media – mówi „Rz” Michniewicz. Trener poznańskiej drużyny w latach 2003 – 2006, potem mistrz Polski z Zagłębiem Lubin, teraz w Arce Gdynia.

Dziś Arka wylatuje na zgrupowanie do Turcji, a Michniewicz wolał jechać do Wrocławia z Gdyni, a nie z Antalyi. Nie czekał więc na zaproszenie, sam poprosił prokuratorów, by go przepytali. Spędził wczoraj we Wrocławiu trzy godziny i nadal jest Czesławem Michniewiczem, a nie Czesławem M. Nie dostał zarzutów. Był przesłuchany jako świadek.

– No i już. Cały i zdrowy – mówił „Rz” tuż po wyjściu z prokuratury. Ale do śmiechu mu nie było, prosił, by na temat samych zeznań rozmawiać z jego adwokatem Maciejem Urbańskim.

– To ja we wtorek uzgodniłem termin spotkania trenera z prokuratorami. Byłem przy składaniu zeznań, nie widzę w tym nic dziwnego, w cywilizowanych krajach tak to powinno wyglądać – mówi Urbański.

Mecenas z Trójmiasta okolice wrocławskiej prokuratury i sądu zna bardzo dobrze. Reprezentował Jacka M., prezesa Arki oskarżonego w procesie korupcyjnym gdyńskiego klubu, i samą Arkę przed Trybunałem Arbitrażowym przy PKOl.

– Po zatrzymaniu Piotra R. i innych informacjach na temat śledztwa w sprawie Lecha uznaliśmy za naturalne, że trener wcześniej czy później zostanie wezwany. A zależało mu na tym, by móc spokojnie pojechać na obóz razem z drużyną – tłumaczy Urbański. Czy po tej wizycie będzie mógł spokojnie wrócić do pracy, skoro prokurator Edward Zalewski miał powiedzieć, że Michniewicz nie dostał zarzutów „na razie”? Czy to była wypowiedź znacząca, czy tylko nieelegancka?

– Zgadzam się, że było to dość nieeleganckie, ale cóż. Takie jest prawo prokuratora. Śledczy wydawali się zadowoleni z tego, co usłyszeli. Trener składał zeznania dwie, może trzy godziny. Prokuratorzy zadawali pytania, on nie odmówił odpowiedzi na żadne. Czy pytania dotyczyły tylko Lecha, czy też innych drużyn prowadzonych przez Michniewicza? Skoro prokuratorzy mówią, że to tajemnica śledztwa, to ja też muszę tak odpowiedzieć – tłumaczy Urbański.

Lech był pierwszą drużyną, którą Michniewicz prowadził samodzielnie, a Puchar Polski z 2004 r. – pierwszym sukcesem w jego trenerskiej karierze. Niewiele starszy od niektórych piłkarzy, był z nimi bardzo zżyty. Waldemar K., który wczoraj usłyszał zarzuty, ale w przeciwieństwie do R., E. i W. nie przyznał się do winy, był jego grającym asystentem.

– Ta sytuacja nie jest miła ani dla mnie, ani dla nikogo innego. Więcej nie chciałbym mówić – tłumaczy Michniewicz.

Trener czytał w myślach prokuratorów i przyjechał do Wrocławia, ale o myślach i słowach piłkarzy Lecha nie chce rozmawiać. Czy mógł nie wiedzieć o korupcji, skoro podobno o planach sprzedania meczu Górnikowi Polkowice było tak głośno, że kibice przyszli na trening i wybili to piłkarzom z głowy?

– Fakt medialny, nic takiego nie miało miejsca. Za mojej kadencji kibice na trening Lecha weszli tylko raz, ale nie wiosną 2004 r., tylko jesienią, i nie przed meczem z Polkowicami, tylko z Groclinem. I nie przyszli wybijać piłkarzom z głowy sprzedawania meczu, tylko zagonić ich do cięższej pracy, bo jak wypisali na transparencie, zawodników interesowały ich zdaniem tylko żel, fury i komóry – wspomina trener.

Spotkanie Michniewicza z prokuratorami wcale nie musi zagwarantować Arce spokoju na zgrupowaniu w Turcji. W Gdyni gra kilku byłych piłkarzy Lecha, m.in. Zbigniew Zakrzewski, do Arki właśnie przeniósł się Maciej Scherfchen, który wiosną 2004 r. był jednym z najważniejszych zawodników w poznańskiej szatni. Czy prokuratura wcześniej czy później nie wezwie również ich? Michniewicz: – Nie chciałbym wybiegać w przyszłość tak daleko.

W poniedziałek napastnik Lecha Piotr R. i były menedżer klubu Przemysław E. We wtorek Waldemar K., a kilka tygodni wcześniej jego kolega z obrony Zbigniew W. Wszyscy związani z Lechem wiosną 2004 r. i podejrzani o ustawienie lub próbę ustawienia co najmniej dwóch meczów, ze Świtem Nowy Dwór i Górnikiem Polkowice.

– Jak tylko zaczęły się zatrzymania w sprawie Lecha, doszedłem do wniosku, że prokuratorzy będą chcieli porozmawiać również ze mną. Uprzedzili mnie też, że mogą o mojej wizycie poinformować media – mówi „Rz” Michniewicz. Trener poznańskiej drużyny w latach 2003 – 2006, potem mistrz Polski z Zagłębiem Lubin, teraz w Arce Gdynia.

Pozostało 84% artykułu
Piłka nożna
Puchar Polski. Będzie wielki hit w Warszawie
Piłka nożna
Chelsea znów konkurencyjna. Wygrywa i zachwyca nie tylko w Anglii
Piłka nożna
Bayern znów nie zdobędzie Pucharu Niemiec. W Monachium myślą już o przyszłości
PIŁKA NOŻNA
Niechciane dziecko Gianniego Infantino. Po co światu klubowy mundial?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Piłka nożna
Polskie piłkarki awansowały na Euro. Czy to coś zmieni?
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką