Nawet kamienne posągi z Wyspy Wielkanocnej uważają, że spotkania Realu z Barceloną powinny być wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Tak przynajmniej mówią w reklamie, która zaatakowała Hiszpanię w ostatnich dniach. Jeden z wielkich hiszpańskich browarów wymyślił akcję zbierania głosów poparcia dla tego pomysłu, potem prześle je do UNESCO. Przekaz reklamy jest prosty: te 90 minut, gdy Real gra z Barceloną, to zjawisko niepodrabialne, coś więcej niż sport i zasługują na uhonorowanie. Posągi z wyspy są już na liście, więc wiedzą co mówią.
Czy UNESCO zrobi ukłon wobec najsłynniejszego ligowego meczu na świecie, to się okaże (podpisy można składać na stronie o makabrycznie długiej nazwie [link=http://www.realmadridbarcelonapatrimoniodelahumanidad.com]www.realmadridbarcelonapatrimoniodelahumanidad.com[/link]). Samo spotkanie reklamy nie potrzebuje. Dwa razy w roku usuwa wszystko inne w futbolu w cień, a w tę sobotę cień będzie jeszcze dłuższy niż zwykle. "El Clasico" naprawdę rozstrzygnie o mistrzostwie Hiszpanii, co już dawno się nie zdarzyło.
Jeśli mecze Realu z Barceloną są piłkarską wojną, to ostatnie ich spotkania przypominały raczej defiladę zwycięzców niż bitwę, bo albo różnica sił między rywalami była zbyt duża, albo losy tytułu mistrzowskiego rozstrzygnęły się wcześniej. Rok temu piłkarze z Katalonii robili na Santiago Bernabeu szpaler na cześć mistrzów Hiszpanii, dwa lata wcześniej kibice z Madrytu oklaskiwali u siebie na stojąco Ronaldinho i jego szalony cyrk. Teraz nie będzie miejsca na takie hołdy, starcie księstw udzielnych hiszpańskiego futbolu wreszcie wypadło w idealnym momencie.
Po pierwsze, Barcelona przyjeżdża na Santiago Bernabeu mając tylko cztery punkty przewagi nad Realem (a z sześciu ostatnich spotkań z nim wygrała tylko jedno) i po tym meczu do końca sezonu zostaną zaledwie cztery kolejki. Po drugie, spotykają się lider i wicelider, jakich Hiszpania jeszcze nie miała. Barcelona łamie w tym sezonie wszelkie futbolowe prawa ciążenia. Strzeliła w lidze więcej goli niż dotychczasowy rekordzista, Real z epoki Alfredo di Stefano. Zmierza po mistrzostwo, Puchar Europy i puchar Hiszpanii wygrywając tak, że czasami wydaje się to zbyt piękne, by mogło dziać się naprawdę. Ale te zwycięstwa nic jej na razie nie dały. Ani trofeów, ani pewności, że uda się je zdobyć. W Lidze Mistrzów właśnie odbiła się od ściany, którą zbudowała Chelsea i czeka ją w środę trudny rewanż na Stamford Bridge. A w Primera Division ma tuż za plecami drużynę, która w każdej innej lidze byłaby liderem.
Real już zdobył 78 punktów, więcej niż jakikolwiek mistrz Hiszpanii z ostatnich 28 latach miał na koniec sezonu. Dużo więcej niż sam zdobył gdy wygrywał ligę w ostatnich dwóch sezonach. Więcej niż ma Manchester United na czele Premiership czy Inter Mediolan prowadzący w Serie A. Z ostatnich 18 spotkań w lidze obrońca tytułu wygrał 17 i jedno zremisował.