Reklama
Rozwiń
Reklama

Futbol ma powód do strachu

Rui Pinto po roku opuścił areszt tymczasowy. Być może twórca Football Leaks poszedł na współpracę z policją.

Aktualizacja: 16.04.2020 21:07 Publikacja: 16.04.2020 19:28

31-letni Rui Pinto w eskorcie węgierskiej policji

31-letni Rui Pinto w eskorcie węgierskiej policji

Foto: AFP

Portugalski programista samouk w 2015 roku zapoczątkował ruch, który wstrząsnął światową piłką. Doprowadził do ujawnienia ponad 90 milionów dokumentów (to sześć razy więcej niż Amerykanin Edward Snowden) obejmujących umowy sponsorskie, wewnętrzne raporty oraz poufną korespondencję klubów, federacji i futbolowych gwiazd.

Cieniem na działalności Pinto położyły się oskarżenia o szantaż i wymuszenia. Programista spędził rok w portugalskim areszcie tymczasowym, dopiero kilka dni temu wyszedł zza krat, ale wcale nie jest wolny. Areszt tymczasowy zamienił na domowy.

Rok temu został zatrzymany w Budapeszcie pod zarzutem wymuszenia, naruszenia tajemnicy korespondencji oraz nielegalnego dostępu do informacji. Kiedy węgierski sąd podejmował decyzję o jego ekstradycji, kibice Freiburga podczas meczu Bundesligi wywiesili baner: „Pinto pozostań silny".

Uwolnienia 31-latka domagali się politycy, kibice oraz organy podatkowe z kilku krajów. Wstawili się za nim znani Francuzi, były tenisista Yannick Noah oraz reżyser Mathieu Kassovitz. Kilkanaście dni temu grupka aktywistów przerwała debatę portugalskiego parlamentu, domagając się „wolności dla Pinto".

Na stacji benzynowej

Twórca Football Leaks rozgrzewa emocje, bo ocena jego sprawy wymaga balansowania na granicy oddzielającej sygnalistę od przestępcy. Dla jednych Pinto jest wzorem obywatelskich cnót i człowiekiem, który cierpi za to, że nadepnął na odcisk bogaczom. Inni – na czele z prowadzącą śledztwo Claudią Piną – widzą w Portugalczyku przestępcę i niebezpiecznego hakera.

Reklama
Reklama

Z wyglądu Pinto przypomina raczej geniusza z Doliny Krzemowej niż czarny charakter. Jego ojciec projektował buty. Matka umarła na raka, kiedy miał 11 lat. Podobno uczył się czytać i pisać, oglądając mecze. – Ojciec powiedział, że futbol zniszczy mi życie – opowiadał dziennikarzowi „New Yorkera".

Marzył o karierze archeologa, skończył jako programista. Drogę do poważnej kariery przerwał mu kryzys finansowy, podczas którego bezrobocie wśród młodych Portugalczyków sięgnęło 40 proc. Stał się częścią „geracao a rasca" – „generacją do rozdrapania".

Miał talent, już w 2013 roku wykradł dane klientów zarejestrowanego na Kajmanach banku Caledonian. Dzięki dwóm przelewom na koncie Pinto w Deutsche Banku pojawiło się 270 tys. euro. Śledztwo trwało kilka miesięcy, ale do procesu nie doszło. Portugalczyk zawarł z bankiem porozumienie, bo pokrzywdzonym – jak przystało na firmę z raju podatkowego – nie na rękę było ujawnienie danych klientów.

Drugi przypadek, który kładzie się cieniem na działaniach twórcy Football Leaks, to szantaż wobec agencji Doyen Sport. Pinto w 2015 roku wykradł dane z firmowych serwerów i obiecał zachowanie tajemnicy w zamian za „skromny datek w wysokości od 500 tys. do miliona euro". Korespondencję prowadził jako Artiom Łubozow.

Dalsza część tej historii przypomina film kryminalny. Pinto-Łubozow zaoferował szefowi Doyen Sport Nelio Lucasowi spotkanie ze swoim prawnikiem. Doszło do niego na stacji benzynowej między Lizboną i Cascais. Lucas miał na sobie podsłuch, a wszystko monitorowała portugalska policja.

Do porozumienia nie doszło, ale adwokat nie ujawnił tożsamości klienta. Śledczy zbadali jednak poprzednie sprawy prawnika, wśród nich przypadek hakera, który okradł bank na Kajmanach. Puzzle układanki złożyły się w całość.

Reklama
Reklama

Pinto w kolejnych mailach zaczął się wycofywać z nielegalnej propozycji. Dziś twierdzi, że skontaktował się z Doyen Sport po to, aby „poznać wartość posiadanych informacji" i nie planował przyjąć od agencji nawet centa. Firma zatrudniła tymczasem detektywa, który namierzył Pinto w Budapeszcie, i w styczniu 2019 roku Portugalczycy wydali Europejski Nakaz Aresztowania.

Football Leaks miało być „dziecinnym żartem", a skończyło się ujawnieniem kilku terabajtów danych.

Solidna opieka

Przełomem okazało się nawiązanie przez niego kontaktu z „Der Spiegel" i przekazanie Niemcom dwóch twardych dysków, którymi ci podzielili się z partnerami działającymi w ramach projektu dziennikarstwa śledczego „European Investigative Collaborations".

Informacje przekazane przez Pinto były podstawą wszczęcia śledztwa w sprawie łamania przepisów Financial Fair Play, które zakończyło się wykluczeniem na dwa lata z europejskich pucharów Manchesteru City.

Mocno oberwało się Portugalczykowi Cristiano Ronaldo. Gwiazdor nie tylko trzymał 150 mln euro w raju podatkowym, ale był też oskarżony o gwałt na Amerykance Kathryn Mayordze (śledztwo umorzono).

Na ukrywaniu dochodów wpadło wielu piłkarzy, agentów oraz szkoleniowców, m.in. Portugalczyk José Mourinho.

Reklama
Reklama

Programista przyczynił się też do ujawnienia przypadków naruszenia zakazanego przez FIFA mechanizmu Third-party ownership (TPO), w ramach którego częściowymi właścicielami praw do piłkarzy zostawały fundusze inwestycyjne.

Dokumenty zdobyte przez Pinto pokazały, jak majątek kosztem własnego państwa budowała najbogatsza kobieta Afryki, córka byłego prezydenta Angoli Isabela dos Santos. Właśnie przekazanie tych danych, nazwanych Luanda Leaks, nadało działalności Portugalczyka nowy wymiar i mogło być jedną z przyczyn przeniesienia go do aresztu domowego.

Twórcy Football Leaks wciąż jednak grozi 30 lat więzienia, ale opiekę ma naprawdę solidną. Bronią go doświadczony portugalski adwokat Francisco Teixeira da Mota oraz wybitny francuski prawnik William Bourdon. Ten drugi w przeszłości reprezentował przed sądem innych znanych sygnalistów: Snowdena, Monakijczyka Hervégo Falcianiego i Francuza Antoine'a Delatoura.

– Luanda Leaks sprawiły, że wielu ludzi zobaczyło, jak duży wkład ma Pinto w odsłanianie korupcyjnych działań – przyznaje Bourdon w rozmowie z „L'Equipe".

Według „New York Timesa" Portugalczyk zgodził się na współpracę z organami ścigania i ujawnienie hasła do dziesięciu zaszyfrowanych twardych dysków, które policja zabezpieczyła w jego budapesztańskim mieszkaniu. Jeśli to prawda, świat – nie tylko piłkarski – może niebawem czekać kolejny wstrząs.

Piłka nożna
Łukasz Tomczyk. Nowy trener Rakowa jak atrakcyjna sąsiadka
Piłka nożna
Robert zszedł z pomnika. Recenzja książki „Lewandowski. Prawdziwy”
Piłka nożna
Marek Papszun o pracy w Legii. „Jestem wzruszony, moje baterie naładowane są do maksimum”
Piłka nożna
Kto rywalem polskich klubów w Lidze Konferencji? Stawką miejsce w Lidze Mistrzów
Piłka nożna
Skoczył na głęboką wodę i nie utonął. Czy Kacper Potulski dostanie powołanie do kadry?
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama