Trener Szachtara Donieck Mircea Lucescu zapowiadał ten finał jako starcie niemieckiej tężyzny z ukraińską techniką. Mocno uprościł, bo jutro u niego w podstawowym składzie będzie zapewne ledwie trzech Ukraińców, i nie od techniki, tylko od wybijania piłki - w bramce i na środku obrony. Siłą Szachtara są cudzoziemcy, od Mariusza Lewandowskiego - ma szansę być trzecim po Andrzeju Buncolu i Tomaszu Rząsie polskim zdobywcą Pucharu UEFA, który zagra w finale (Ebi Smolarek zdobył, ale nie zagrał) - po kilku Brazylijczyków. Właściciel klubu Rinat Achmietow wydał na piłkarzy setki milionów euro i wreszcie doczekał się nagrody. Klub z Doniecka pierwszy raz jest w finale europejskiego pucharu. I ma duże szanse by go wygrać, bo Werder jest bardzo osłabiony zawieszeniami (rozgrywający Diego) i kontuzjami (m.in. Per Mertesacker). Werder już kiedyś zdobył Puchar Zdobywców Pucharów - w 1992 roku - ale na jutrzejszy mecz na stadionie Fenerbahce będzie równie zmobilizowany jak Szachtar, bo w przeciwieństwie do wicemistrza Ukrainy, dla piłkarzy Thomasa Schaafa to ostatnia szansa na zakwalifikowanie się do europejskich pucharów w przyszłym sezonie. W Bundeslidze idzie im fatalnie, skończą ją na 10. miejscu. Ale jako zwycięzca 38., i ostatniego finału Pucharu UEFA, dostaliby szansę gry w premierze Ligi Europejskiej, która będzie miała miejsce już za kilka miesięcy.

Z wielu prób uratowania prestiżu tych rozgrywek, spychanych w coraz głębszy cień przez Ligę Mistrzów, ta wygląda najsensowniej. Poprzednie były mieszaniem herbaty bez dosypywania cukru: a to UEFA zlikwidowała 10 lat temu Puchar Zdobywców Pucharów, przerzucając kluby do Pucharu UEFA, a to wprowadziła wybrakowaną fazę grupową (bez rewanżów) czy zasiliła wiosenną część tych rozgrywek ośmioma klubami, które wcześniej odpadły z Ligi Mistrzów (jak w tym sezonie m.in. Szachtar i Werder). A pieniędzy od tego nie przybywało. W poprzednim sezonie Puchar UEFA przyniósł piętnastokrotnie niższą sumę do podziału niż Liga Mistrzów i takie też było zaangażowanie klubów w nim grających w porównaniu do LM. Wielcy występowali w nim za karę, średnio udając, że im zależy, jak choćby Milan w tym sezonie, a Puchar UEFA stał się rywalizacją wschodnioeuropejskich baszów, takich jak Achmietow. Na Ligę Mistrzów ich fortuny nie wystarczały, na puchar pocieszenia już tak. Pierwsi pokazali to piłkarze CSKA Moskwa w 2005, a rok temu Zenit Sankt Petersburg.

Liga Europejska ma być nowym otwarciem. Będzie w niej prawdziwa faza grupowa - 12 czterozespołowych grup, w niej każdy z każdym gra mecz i rewanż - a co najważniejsze, centralizacja praw telewizyjnych i marketingowych, jak w Lidze Mistrzów. Obecnie aż do półfinałów kluby same sprzedawały prawa telewizyjne komu chciały, nie było sponsora rozgrywek ani oficjalnej piłki. Teraz będą, a razem z nimi przyjdą pieniądze. Co oznacza, że i tutaj polskim klubom będzie trudno o jakieś sukcesy.