Podjęto ją po tym, gdy holenderski rząd zakazał aż do 1 września  organizacji imprez masowych z powodu pandemii koronawirusa. Nie będzie spadków ani awansów, nie przyznano tytułu mistrzowskiego, a o przydzieleniu do europejskich pucharów decydować ma pozycja w tabeli.

Pierwszy zespół Eredivisie grę w Lidze Mistrzów zaczyna od ostatniej rundy eliminacji, drugi musi się przebijać przez trzy rundy. Liderem po 25 kolejkach był Ajax Amsterdam, ale AZ Alkmaar wyprzedzał tylko dzięki lepszemu bilansowi bramek, w dodatku przegrał z nim oba mecze. Dlatego pojawiły się głosy, że to drużyna z Alkmaar powinna zająć pierwsze miejsce.

- To nonsens. Różnica goli ma nagle przestać się liczyć? Jesteśmy na szczycie tabeli i powinni przyznać nam tytuł - twierdzi Hakim Ziyech, który od lipca będzie już piłkarzem Chelsea.

Nie mniejsze emocje wzbudza fakt, że nikt do Eredivisie w tym roku nie awansuje. - To największa hańba w historii holenderskiego sportu - denerwuje się Henk de Jong, trener Cambuur Leeuwarden, lidera drugiej ligi. - Pracujemy nad nowym stadionem, a gra w Eredivisie to znacznie większe pieniądze.