Reklama

To futbol, do diabła

Bayern wygrał 2:1 z Manchesterem, strzelając gola w ostatniej akcji

Aktualizacja: 31.03.2010 14:24 Publikacja: 31.03.2010 03:27

Franck Ribery strzelił gola na 1:1 z rzutu wolnego. Piłka trafiła jeszcze w stojącego w murze Wayne’

Franck Ribery strzelił gola na 1:1 z rzutu wolnego. Piłka trafiła jeszcze w stojącego w murze Wayne’a Rooneya

Foto: AFP

Ten mecz najlepiej opowiedzieć sekundami. Minęły 64 od pierwszego gwizdka sędziego, gdy Wayne Rooney uciszył stadion w Monachium. Pozostawały dwie do ostatniego gwizdka, gdy Ivica Olić strzelił gola dla Bayernu, a że wcześniej Franck Ribery wyrównał, stadion w Monachium eksplodował z radości.

To był tylko pierwszy mecz ćwierćfinałowy, ale od porównań z finałem sprzed 11 lat, gdy Manchester wygrał 2:1 po dwóch golach strzelonych w ostatnich minutach, nie da się uciec. Olić wiedział, że przeszedł do historii, że chociaż Bayern przez te 11 lat nie przegrał żadnego z sześciu spotkań z Manchesterem, to i tak zapamiętany zostanie głównie wczorajszy mecz z Monachium.

Chorwacki napastnik z radości zdjął koszulkę. Gdy sędzia pokazywał mu żółtą kartkę, wyciągnął rękę i podziękował arbitrowi. W tym momencie Olić myślami widział się już na pierwszych stronach środowych wydań niemieckich gazet i zastanawiał się, jak po niemiecku jest „football, bloody hell”. Tak opisywał zwycięski mecz finałowy przed laty Alex Ferguson, teraz mógł tak samo zakląć pod nosem.

Kiedy w ubiegłym roku po przegranym finale w Rzymie jeden z angielskich dziennikarzy zapytał trenera Manchesteru, czy aby na pewno dobrze ustawił drużynę, Ferguson zapowiedział, że nigdy nie zamieni z nim już nawet jednego słowa, skoro śmie wątpić w tak oczywiste rzeczy. Wczoraj można było zwątpić w sens zmian.

Manchester prowadził 1:0 po 34. golu w sezonie Wayne’a Rooneya i stworzył dwie kolejne dogodne sytuacje pod bramką Bayernu. Raz pomylił się Rooney, raz Nani, w drugiej połowie był jeszcze strzał w poprzeczkę. Ferguson mówił, że dla niego ten mecz z Bayernem to tylko pierwsza część tryptyku – w sobotę mecz z Chelsea w Premiership, za tydzień rewanż w Lidze Mistrzów. Trener Manchesteru albo chciał dobić rywala i trzecią część uczynić nudnym epilogiem, albo zaczął oszczędzać siły – w 70. minucie zdjął z boiska Park Ji-Sunga i Michaela Carricka, wprowadzając Antonio Valencię i Dymitara Berbatowa.

Reklama
Reklama

7 minut później Ribery strzelił z rzutu wolnego tak, że piłka trafiła w stopę Rooneya i wpadła do siatki. Louis van Gaal do tego czasu na boisko wprowadził tylko Mario Gomeza. Ryzykował, chciał – pod nieobecność kontuzjowanego Arjena Robbena – głównie nie przegrać. Po golu Olicia wyszedł na geniusza.

Wspomniany tryptyk Manchesteru zaczął się źle, a teraz może być już tylko gorzej. Równie złą wiadomością dla Fergusona, co gol na 2:1 dla Bayernu, była kontuzja Rooneya. Schodził z boiska podtrzymywany przez lekarza. Nie był w stanie oprzeć ciężaru ciała na prawej nodze. Wątpliwe, że wykuruje się na rewanż, na Chelsea nie zdąży na pewno.

W drugim wczorajszym ćwierćfinale Lyon wygrał z Bordeaux 3:1 i powoli może zacząć szykować wyjściowe ubrania na bal najlepszej czwórki Europy. W jednym meczu Bordeaux straciło tyle goli, ile w ośmiu poprzednich Ligi Mistrzów w tym sezonie. Grać brzydko, ale efektywnie można było w tym roku do ćwierćfinału. Teraz trzeba uznać wyższość Lyonu, który ma dużo większe doświadczenie w walce w Europie.

[srodtytul]Dziś Barcelona – Arsenal[/srodtytul]

Dziś na Camp Nou spotykają się dwaj wyznawcy tych samych ideałów: i w Barcelonie, i w Arsenalu wierzą w młodość, atak i ciągłe zmiany. Pep Guardiola i Arsene Wenger gwiazdy sobie wychowują, a nie kupują, tylko od czasu do czasu robiąc wyjątek.

Johan Cruyff, zakładając barcelońską szkołę futbolu, kazał dobre podanie cenić równie wysoko jak strzeloną bramkę. O Arsenalu „Times” napisał, że próbuje podaniami odwzorować schemat londyńskiego metra. Przy takim stylu gry nawet bezbramkowe remisy mogą być pasjonujące, choć akurat Barcelonie i Arsenalowi nie zdarzyło się jeszcze spotkać w Lidze Mistrzów i rozejść bez strzelenia przynajmniej dwóch goli. Ostatnio w finale LM 2006 Barcelona wygrała 2:1.

Reklama
Reklama

Arsenal od pięciu lat nie wygrał nic. Dlatego nazywają go zgryźliwie Barceloną light, piszą o chłopcach, którzy nigdy nie pokonają mężczyzn. Dzisiejszy mecz i rewanż za tydzień to dla Arsenalu najlepsza okazja do pokazania, że jest inaczej.

[ramka][srodtytul]Ćwierćfinały – środa: [/srodtytul]

• Arsenal – Barcelona (Polsat, nSport)

• Inter Mediolan – CSKA Moskwa (kanał 59 platformy „n”) Skróty wtorkowych i środowych spotkań w Polsacie o 22.55. [/ramka]

[ramka][srodtytul]1/4 finału – pierwsze mecze[/srodtytul]

[b]BAYERN MONACHIUM – MANCHESTER UNITED 2:1 (0:1) [/b]

Reklama
Reklama

Bramki: dla Bayernu – F. Ribery 77, I. Olić 90+2; dla Manchesteru – W. Rooney 2. Żółte kartki: Badstuber, Olić (Bayern); Scholes, Neville, Rooney (Manchester) Sędziował Frank De Bleeckere (Belgia).

Bayern: Butt – Lahm, Van Buyten, Demichelis, Badstuber – Hamit Altintop (86, Klose), Van Bommel, Pranjić (89, Tymoszczuk), Ribery – Mueller (73, Gomez), Olić.

Manchester: Van der Sar – Neville, Ferdinand, Vidić, Evra – Nani (82, Giggs), Fletcher, Carrick (70, Valencia), Scholes, Ji-Sung (70, Berbatow) – Rooney.

[b]OLYMPIQUE LYON – GIRONDINS BORDEAUX 3:1 (2:1)[/b]

Bramki: dla Olympique – L. Lopez 10, 77 z karnego, M. Bastos 32; dla Bordeaux – M. Chamakh 14. Żółte kartki: L. Lopez, S. Govou (Lyon). Sędziował Felix Brych (Niemcy).

Reklama
Reklama

Olympique: Lloris – Reveillere, Cris, Bodmer, Cissokho – Makoun, Toulalan, Delgado (86, Gonalons), Pjanić (65, Kallstrom), Bastos (65, Govou) – Lopez.

Bordeaux: Carrasso – Chalme (82, Henrique), Sane, Ciani, Tremoulinas – Plasil, Fernando, Gouffran (84, Bellion), Gourcuff, Wendel (71, Jussie) – Chamakh.[/ramka]

Ten mecz najlepiej opowiedzieć sekundami. Minęły 64 od pierwszego gwizdka sędziego, gdy Wayne Rooney uciszył stadion w Monachium. Pozostawały dwie do ostatniego gwizdka, gdy Ivica Olić strzelił gola dla Bayernu, a że wcześniej Franck Ribery wyrównał, stadion w Monachium eksplodował z radości.

To był tylko pierwszy mecz ćwierćfinałowy, ale od porównań z finałem sprzed 11 lat, gdy Manchester wygrał 2:1 po dwóch golach strzelonych w ostatnich minutach, nie da się uciec. Olić wiedział, że przeszedł do historii, że chociaż Bayern przez te 11 lat nie przegrał żadnego z sześciu spotkań z Manchesterem, to i tak zapamiętany zostanie głównie wczorajszy mecz z Monachium.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Reklama
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Barcelona wygrywa na inaugurację, Robert Lewandowski wreszcie się doczekał
Piłka nożna
Magia Jose Mourinho nadal działa. Zostanie trenerem Benfiki Lizbona
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Obrońcy tytułu pokazali siłę
Piłka nożna
Wróciła Liga Mistrzów. Król z Paryża i wielu pretendentów do tronu
Piłka nożna
Były mistrz świata zagra w Pogoni Szczecin. Transfer, jakiego w Polsce jeszcze nie było
Reklama
Reklama