Najtrudniej być sobą

Liga Mistrzów - dziś pierwsze rewanże 1/4 finału. Barcelona i Arsenal dokończą swoją ucztę, a CSKA i Inter – swoją wojnę

Publikacja: 06.04.2010 01:08

Cesc Fabregas strzela, Zlatan Ibrahimović wybija. Obu bohaterów pierwszego meczu zabraknie w dzisiej

Cesc Fabregas strzela, Zlatan Ibrahimović wybija. Obu bohaterów pierwszego meczu zabraknie w dzisiejszym rewanżu

Foto: PAP/EPA

Gdy sędzia przerwał im tydzień temu, Arsenal kulał, ale ciągle szukał zwycięskiego gola, Barcelona broniła się w dziesiątkę, a kibice chcieli jeszcze, bo to było najlepsze 90 minut w obecnej Lidze Mistrzów. W pierwszej połowie opera pressingu gości w wersji znanej z poprzedniego sezonu, w drugiej nagła zamiana ról, a na koniec 2:2, które nikomu nie dało radości i nikomu nie zabrało szans.

Czy następny rozdział, dziś na Camp Nou, będzie równie dobry, to się okaże. Na pewno inny. Bez Cesca Fabregasa, który za wyrównującą bramkę zapłacił pęknięciem kości, a gdyby nawet nie chodził dziś o kulach, i tak nie zagrałby w rewanżu z powodu żółtych kartek. Bez Gerarda Pique i Carlesa Puyola, których Fabregas pociągnął za sobą, bo kartki dostali za faule na nim. Bez strzelca obu goli dla Barcelony Zlatana Ibrahimovicia, kontuzjowanego podczas rozgrzewki przed ostatnim meczem ligowym. Bez Alexandre’a Songa, który podczas pierwszego meczu zastąpił w obronie zniesionego z boiska Williama Gallasa, a teraz trzeba zastąpić jego, bo tuż przed odlotem do Katalonii okazało się, że ma problem z kolanem.

Gallas nie zdążył się wyleczyć, podobnie jak Andriej Arszawin, też zmuszony tydzień temu do przerwania meczu, w Barcelonie wciąż leczy się Andres Iniesta. Gdyby chodziło o inne drużyny, pewnie już podniósłby się lament, że przy takich osłabieniach zanosi się na grę na przetrwanie. Ale akurat w przypadku Barcelony i Arsenalu osłabienia wcale nie oznaczają, że będzie mniej efektownie.

To dwa zespoły uczone od lat tego co w futbolu najtrudniejsze: żeby w każdych okolicznościach pozostać sobą. Zawodnicy mogą się zmieniać, sposób podania nie. Arsenal bez Fabregasa potrafił w poprzedniej rundzie wygrać 5:0 z Porto, Barcelona bez Zlatana, z wieloma zmianami w składzie, pokonała w weekend Athletic 4:1, zachwycając nie mniej niż w meczach, w których Pep Guardiola mógł wystawić wszystkie gwiazdy.

[srodtytul]Wielki tydzień[/srodtytul]

Arsenal też w ostatniej ligowej kolejce oszczędzał siły, ale wygrał z Wolverhampton tak, jak zwykł to robić w tym sezonie: dzięki przyspieszeniu na finiszu. Jedyną bramkę strzelił w ostatniej minucie Nicklas Bendtner, który mecz zaczął na ławce rezerwowych, podobnie jak Samir Nasri.

Dziś obaj będą w podstawowym składzie. Nasri to obok Tomasa Rosickiego największa nadzieja Arsenalu na przebłysk geniuszu, który zaskoczy Barcelonę. Od początku ma zagrać Theo Walcott, przed tygodniem rezerwowy, po którego wejściu wszystko zawirowało, strzelec gola na 1:2.

– On jest szybszy niż cała nasza drużyna razem wzięta – mówi Guardiola o Walcotcie. Problem polega na tym, że sprinter z Arsenalu najlepszy jest jednak jako rezerwowy. Z Wolverhampton zagrał od początku i niewiele zwojował.

Goście do awansu potrzebują zwycięstwa albo remisu wyższego niż 2:2. Niewielu daje im szanse, ale Arsenal przez cały obecny sezon gra na przekór przewidywaniom. Gdy latem Arsene Wenger sprzedał napastnika Emmanuela Adebayora, a kupił tylko obrońcę Thomasa Vermaelena, słyszał: – Teraz naprawdę pan przesadził, wypadniecie poza czołową czwórkę Premiership i następną Ligę Mistrzów zobaczycie w telewizji.

A Arsenal nie dość, że już właściwie zapewnił sobie start w kolejnej LM (ma aż 12 pkt przewagi nad czwartym Manchesterem City), to do pierwszej Chelsea traci ledwie 3 pkt. I to wszystko, w przeciwieństwie do najgroźniejszych rywali, nie dzięki bankowym kredytom czy bogatym wujkom, ale rozsądkowi Wengera, który wierności zasadom wymaga najpierw od siebie, a dopiero potem od piłkarzy.

Tak samo jak Guardiola, zaczynający właśnie z Barceloną wielki tydzień: dziś gra o półfinał z Arsenalem, a w sobotę na Santiago Bernabeu mecz z Realem, być może decydujący o mistrzostwie Hiszpanii.

[srodtytul] Inter na beczce prochu[/srodtytul]

Na zwycięzcę tego ćwierćfinału czeka w następnej rundzie nieprzyjemny rywal, nieważne, czy dziś awansuje Inter Mediolan czy CSKA Moskwa. Interu nie było w półfinale od siedmiu lat. Rosyjskiego klubu – jeszcze ani razu, od kiedy istnieje Liga Mistrzów. Pierwszy mecz mistrz Włoch wygrał 1:0. To zbyt mała przewaga, by mieć spokój w rewanżu na sztucznej murawie Łużników, której tak bardzo obawiał się Jose Mourinho.

CSKA jest jak beczka prochu, kto się z nią nie obejdzie jak należy, ten zapłaci tak drogo jak Sevilla w poprzedniej rundzie. Nie zagrają dzisiaj Milosz Krasić, najlepszy strzelec CSKA w LM, i Jewgienij Aldonin (kartki), ale ciągle ma kto Inter straszyć: obrona jest z reprezentacji Rosji, w ataku szaleją Tomas Necid i Alan Dżagojew, pomocnik Keisuke Honda strzelił gola, który wyeliminował Sevillę.

Inter liczy na to, że Wesley Sneijder zdąży wyleczyć kostkę i zagra jak z Chelsea, na pewność siebie Samuela Eto’o, na Diego Milito, którego nazwać napastnikiem to za mało. To kombajn, który jest i pierwszym obrońcą Interu, i jego najlepszym strzelcem. Trudno zrozumieć, dlaczego dopiero jako 30-latek znalazł się w takim klubie jak Inter – i w Lidze Mistrzów, bo gra w niej dopiero pierwszy sezon.

[ramka][srodtytul]1/4 finału – rewanże[/srodtytul]

[b] Dziś grają[/b]

• CSKA Moskwa - Inter Mediolan (18, nSport). Pierwszy mecz 0:1.

• Barcelona - Arsenal (20.45, nSport). Pierwszy mecz 2:2.

[b] Jutro grają (oba mecze o 20.45)[/b]

• Manchester United - Bayern Monachium (Polsat, nSport). 1:2.

• Bordeaux - Olympique Lyon (59 n). 1:3.

Skróty wszystkich ćwierćfinałów w środę w Polsacie o 22.55. [/ramka]

Gdy sędzia przerwał im tydzień temu, Arsenal kulał, ale ciągle szukał zwycięskiego gola, Barcelona broniła się w dziesiątkę, a kibice chcieli jeszcze, bo to było najlepsze 90 minut w obecnej Lidze Mistrzów. W pierwszej połowie opera pressingu gości w wersji znanej z poprzedniego sezonu, w drugiej nagła zamiana ról, a na koniec 2:2, które nikomu nie dało radości i nikomu nie zabrało szans.

Pozostało 92% artykułu
Piłka nożna
Lucjan Brychczy. Ta legenda na pewno nie umrze
Piłka nożna
Lucjan Brychczy nie żyje. Legendarny piłkarz Legii miał 90 lat
Piłka nożna
Dramatyczne chwile w meczu Serie A. Edoardo Bove stracił przytomność
Piłka nożna
Jamie Bynoe-Gittens. Strzelił gola Bayernowi, chcą go wielkie kluby
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Piłka nożna
Barcelona zawiodła. Robert Lewandowski - też
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska