Reklama
Rozwiń

Liga Mistrzów: Messi do potęgi czwartej

Gole Argentyńczyka dały Barcelonie półfinał. Czy dadzą mu kolejną Złotą Piłkę?

Aktualizacja: 08.04.2010 01:01 Publikacja: 07.04.2010 23:10

Liga Mistrzów: Messi do potęgi czwartej

Foto: ROL

Nikt przed nim nie strzelił czterech bramek w jednym meczu pucharowej fazy LM. Na pierwsze trzy Leo Messi potrzebował zaledwie 21 minut, ostatnią zdobył już w drugiej połowie, ustalając wynik rewanżu z Arsenalem na 4: 1. Goście prowadzili na Camp Nou po golu Nicklasa Bendtnera, mieli szanse na kolejne, ale dzięki Messiemu Barcelona przeszła suchą nogą przez ćwierćfinał i za dwa tygodnie zacznie walkę o finał z Interem Mediolan.

– Przeciw wielu piłkarzom grałem, ale on jest najlepszy – mówił o Argentyńczyku bramkarz Manuel Almunia, który pierwszej bramki mógł nawet nie widzieć, tak szybko leciała piłka. „Jest najlepszy, bo wszystko robi tak prosto, jak się da, i nie ma sobie równych w oszczędzaniu sił na te momenty przyspieszeń“ – napisał w swoim wczorajszym felietonie Johan Cruyff.

– On jest jak PlayStation, wykorzysta każdy błąd – kręcił głową trener Arsenalu Arsene Wenger. – Ma jeszcze przed sobą sześć czy siedem tłustych lat i może dokonać rzeczy niewiarygodnych. O ile, odpukać, nic mu się nie stanie.

Czy Messi naprawdę musi jeszcze czegoś dokonywać, by być uznanym za najlepszego piłkarza nie tylko obecnych czasów, ale w ogóle – tu zgody nie ma. Na pewno może być pierwszym piłkarzem po Marco van Bastenie, czyli od 21 lat, który obroni Złotą Piłkę. Jest najskuteczniejszym piłkarzem obecnej Ligi Mistrzów (osiem goli), w lidze hiszpańskiej już teraz ma trzy gole więcej niż w całym poprzednim sezonie.

W 43 meczach we wszystkich rozgrywkach zdobył aż 39 bramek. Do tego niedawno w rankingu najlepiej zarabiających poza boiskiem wyprzedził króla popfutbolu Davida Beckhama, choć w przeciwieństwie do Anglika nie ma wiele do zaoferowania plotkarskiej prasie i źle się czesze.

Jeśli Messi zachwyci również w sobotę w meczu z Realem na Santiago Bernabeu, a potem w kolejnych rundach LM, to zwycięstwo w plebiscycie „France Football“ może mu zabrać tylko ktoś, kto błyśnie podczas mundialu w RPA. Reprezentacja to najmniej ciekawy rozdział opowieści o małym królu futbolu. Pod tym względem Messi jest kilka długości za Pelem, Diego Maradoną, Zinedinem Zidanem. Z klubem już osiągnął więcej niż oni, ale kibice są konserwatywni. Mundial to jednak mundial, kto sobie podczas mistrzostw nie postawi pomnika, ten pozostanie jednym z wielu.

Messi na razie ma za sobą finały w Niemczech, które spędził na ławce rezerwowych, a Argentyna odpadła już w ćwierćfinale, oraz gehennę eliminacji do turnieju w RPA. W nich męczył się jeszcze bardziej niż cała argentyńska drużyna, w niektórych meczach grał zawstydzająco przeciętnie.

W reprezentacji Leo nie może liczyć na to, że koledzy będą na niego pracować, jak w Barcelonie. A Maradona to nie Pep Guardiola, który na swoich malców (tak do nich mówi – „nanos“) chucha i dmucha jak ojciec. Zresztą argentyńscy kibice chyba by sobie takiego specjalnego traktowania nie życzyli. Wielu z nich Messi drażni, nie uważają go za swojego. Wypominają mu, że opuścił Argentynę jako dziecko i przesadnie za nią nie tęsknił, że myli słowa hymnu, a jego ojciec i menedżer Jorge Messi jest nie po argentyńsku wyrachowany. Ciekawe, czy zmienią zdanie, gdy Messi będzie wielki również na mundialu.

Wesley Sneijder, Holender z Interu, tak daleko nie wybiega. Dla niego wystarczającą satysfakcją będzie gra w finale LM na Santiago Bernabeu, skąd go wypędzono latem. Niemal dosłownie wypędzono, bo gdy przestał być w Realu potrzebny, a nie chciał odejść sam, zabrano mu numer na koszulce, potem szafkę i miejsce do przebierania się w szatni. W końcu ustąpił, poszedł do Mediolanu, tam stał się ulubieńcem Jose Mourinho. Dziś Real jest poza Ligą Mistrzów, a Sneijder w półfinale. Awans zapewnił Interowi tak, jak potrafi najlepiej: z rzutu wolnego już w 7. minucie rewanżu z CSKA.

W półfinałach Diego Milito z Interu zmierzy się ze swoim bratem Gabrielem, obrońcą Barcy. W meczach tej rangi takie spotkania to rzadkość.

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku