Jeśli Louis van Gaal właśnie tak kazał grać swoim piłkarzom w rewanżowym meczu z Manchesterem – jest geniuszem. Jeśli pozwolił im przespać pierwsze 43 minuty i stracić trzy gole – zasługuje na wszystkie medale, które sam przyznałby sobie z przyjemnością już dawno.
Do 43. minuty w Manchesterze siła rażenia United zniosła Bayern z powierzchni ziemi. Bokser z Monachium nie zdążył podnieść gardy, a spadły na niego dwa piorunujące ciosy. Darren Gibson i po pięknym strzale piętą Nani – dali gospodarzom gole, które mogły znokautować najsilniejszego przeciwnika.
Była dopiero siódma minuta. Alex Ferguson nietypowo dla siebie nie drgnął jednak także po trzeciej bramce – znowu zdobytej przez Naniego, jakby pod skórą czuł, że ten mecz nie jest jeszcze wygrany.
Ferguson zaryzykował i postawił na młodzież. Gibson rzadko grywa nawet w meczach ligowych, na prawą obronę wrócił Rafael da Silva, skrzydłowi – Valencia i Nani mieli wspierać tego, którego obecność w pierwszym składzie dziwiła tylko trochę – Wayne’a Rooneya.
Dzień przed meczem Ferguson wyjątkowo chętnie tłumaczył, że jeszcze za wcześnie na jego powrót. Wtórował mu Van Gaal mówiąc, że na miejscu Fergusona na pewno nie ryzykowałby zdrowia takiego zawodnika. Kamery pokazały jeszcze Rooneya, który o kulach wsiadał do samochodu, a jeszcze wczoraj godzinę przed meczem dziennikarze dostali składy z dwoma piłkarzami, którzy później nie znaleźli się nawet na ławce rezerwowych.