Mecz o duszę Realu

W sobotę o 22. Real – Barcelona, Cristiano Ronaldo kontra Messi. Stawką jest coś więcej niż mistrzostwo Hiszpanii.

Publikacja: 09.04.2010 21:33

Cristiano Ronaldo i Leo Messi

Cristiano Ronaldo i Leo Messi

Foto: AFP

To zawsze jest najważniejszy wieczór ligowej piłki, a co dopiero tym razem: ledwie cztery dni po tym, gdy Leo Messi rozszarpał Arsenal i Barcelona awansowała do półfinału Ligi Mistrzów, po serii 12 z rzędu zwycięstw Realu w lidze, w sytuacji gdy oba kluby mają na osiem kolejek przed końcem tyle samo punktów. Gdy zamieniły resztę klubów Primera Division w swój podnóżek, bo trzecia Valencia traci do nich już 21 punktów, gdy po jednej stronie staje najdroższa, a po drugiej najlepsza drużyna futbolu.

[srodtytul]Kto pije szampana [/srodtytul]

Tabela kazałaby je traktować równo, ale wiadomo, że jest inaczej. Real jest liderem, strzela najwięcej goli w lidze, ale to Real się boi. Nie tego, że powtórzy się 2:6 sprzed roku, bo nawet Pep Guardiola mówi, że coś takiego udaje się raz w życiu. Real się obawia, że po porażce, nawet jedną bramką, straci ostatnią w tym sezonie szansę na uwiarygodnienie się. I jeśli nawet potem uda mu się zdobyć mistrzostwo Hiszpanii, to i tak nie będzie wiedział, w którą stronę dalej iść. Burzyć wszystko i zaczynać od nowa, już inną drogą, czy brnąć dalej w projekt Florentino Pereza? Strzelać kolejnymi setkami milionów euro, udając, że jest w tym jakaś wzniosłość, czy może poszukać następnych piłkarzy takich jak Gonzalo Higuain: kupiony za marne 10 mln euro, najgorzej opłacany w pierwszej drużynie Realu, ale strzelający najwięcej goli?

Nikt jeszcze w futbolu nie wydał w tak krótkim czasie tak wiele, dostając w zamian tak mało. Za ćwierć miliarda euro wypłacone latem przez Pereza za Cristiano Ronaldo, Kakę, Karima Benzemę i resztę Real doczekał się szybkiej porażki w Pucharze Króla i zwyczajowego pożegnania z Ligą Mistrzów w 1/8 finału. Najgorsze być może przed nim, bo jeśli Barcelona jako pierwsza obroni tytuł w LM, to zrobi to 22 maja na Santiago Bernabeu, i będzie tam piła szampana, który chłodził się dla Realu.

[srodtytul]Kosmita Leo [/srodtytul]

Z gwiazd witanych w Madrycie jak półbogowie sprawdził się tylko Cristiano, ale i on ma mniej goli niż Higuain. Kaka jest ciągle kontuzjowany (nie wyleczył się na Gran Derbi), Benzema – zagubiony. Nawet to prowadzenie w lidze jest mocno naciągane, bo na koniec sezonu przy równej liczbie punktów o kolejności rozstrzygają nie bilanse bramkowe, a wyniki meczów zainteresowanych drużyn, a tu na razie lepsza jest Barcelona, wygrała jesienią na Camp Nou 1:0. Jedynego gola strzelił wtedy Zlatan Ibrahimović. W sobotę nie zagra, ciągle leczy kontuzję. Ale zapewne będzie już mógł od początku wystąpić Andres Iniesta, no i jest Messi, który czterema golami strzelonymi Arsenalowi i hattrickami w ostatnich tygodniach rozpętał szaleństwo. Hiszpańskie gazety portretują go jako kosmitę, Diego Maradona mówi, że Leo „jest boski, kopie sobie piłkę z Jezusem”, a „Marca” po meczu z Arsenalem wybiła na pierwszej stronie wielkimi literami: „Jak my mamy zatrzymać tego gościa?”. To był cytat z jednego z piłkarzy Realu tuż po obejrzeniu meczu.

Z pytań dziennikarzy do piłkarzy i trenerów wynikałoby, że to nie będzie mecz z Barceloną, tylko z małym Argentyńczykiem, któremu nie sposób zabrać piłki. Ale Pep Guardiola wolał przed meczem mówić o Realu. – Messi? Wie, że sam meczu nie wygra, zwłaszcza na Bernabeu. Real mi imponuje. Jest świetny w kontrataku, gra z okrutną skutecznością. Daj Higuainowi i Cristiano trochę miejsca, to cię zabiją – mówił trener Barcelony. I zapowiedział, że dla niego jak zawsze najważniejszy będzie nie wynik, ale to, by ludzie „zobaczyli prawdziwą Barcelonę”. Jeśli zobaczą też prawdziwy Real, to będzie mecz przeciwieństw. Barca jest spokojna, Real nerwowy, Barca kocha piłkę, a Real gole. Guardiola stworzył drużynę, która gra z konsekwencją, opanowaniem i przestrzennym zmysłem snookerzysty. Real Pellegriniego ogląda się jak mistrza gry na flipperach: piłka skacze, dużo huku, ale punktów przybywa. To też ma swój urok. Pół roku temu na Camp Nou Real grał inaczej, pięknie jak Barca, ale przegrał. Może teraz lepiej będzie dla niego, by pozostał sobą.

[srodtytul]W cieniu Gran Derbi[/srodtytul]

Bayern może pozbyć się w sobotę jednego konkurenta do mistrzostwa Niemiec. Jeśli zwycięży w Leverkusen, powiększy przewagę nad Bayerem do dziewięciu punktów. Do końca sezonu zostało tylko pięć meczów.

– Prowadzimy w lidze, awansowaliśmy do finału Pucharu Niemiec i półfinału Ligi Mistrzów, ale jeszcze niczego nie zdobyliśmy – przypomina kapitan Bayernu Mark van Bommel. – Nie ma miejsca na marzenia. Nie możemy sobie pozwolić na moment dekoncentracji. Musimy wygrać w Leverkusen. Trzy godziny wcześniej Schalke, które traci punkt do lidera z Monachium, zmierzy się na wyjeździe z Hannoverem 96.

W Anglii kolejka salami. Manchester United jedzie w niedzielę do Blackburn bez Wayne’a Rooneya, któremu w rewanżu LM z Bayernem odnowiła się kontuzja kostki (zdaniem Aleksa Fergusona będzie gotowy na derby z City w przyszły weekend). W przypadku zwycięstwa przynajmniej na dwa dni wróci na pierwsze miejsce. Chelsea gra z Boltonem dopiero we wtorek, a Arsenal dzień później z Tottenhamem.

W sobotę Chelsea czeka półfinałowy mecz Pucharu Anglii z Aston Villą, w drugim spotkaniu Tottenham zmierzy się w niedzielę z Portsmouth.

[ramka][b]Najciekawsze mecze weekendu [/b]

[b]Sobota [/b]

• Półfinał Pucharu Anglii: Aston Villa – Chelsea (18.00, SportKlub)

• Bayer Leverkusen – Bayern Monachium (18.30, Eurosport 2)

• Fiorentina – Inter (20.40, Canal+ Sport 2)

• Real Madryt – Barcelona (21.40, Canal+ Sport)

[b]Niedziela [/b]

• Blackburn – Manchester United (14.25, Canal+ Sport)

• Olympique Lyon – Lille (16.55, Canal+ Sport 3)

• Mallorca – Valencia (20.55, Canal+ Sport) [/ramka]

To zawsze jest najważniejszy wieczór ligowej piłki, a co dopiero tym razem: ledwie cztery dni po tym, gdy Leo Messi rozszarpał Arsenal i Barcelona awansowała do półfinału Ligi Mistrzów, po serii 12 z rzędu zwycięstw Realu w lidze, w sytuacji gdy oba kluby mają na osiem kolejek przed końcem tyle samo punktów. Gdy zamieniły resztę klubów Primera Division w swój podnóżek, bo trzecia Valencia traci do nich już 21 punktów, gdy po jednej stronie staje najdroższa, a po drugiej najlepsza drużyna futbolu.

Pozostało 90% artykułu
Piłka nożna
Puchar Polski. Będzie wielki hit w Warszawie
Piłka nożna
Chelsea znów konkurencyjna. Wygrywa i zachwyca nie tylko w Anglii
Piłka nożna
Bayern znów nie zdobędzie Pucharu Niemiec. W Monachium myślą już o przyszłości
PIŁKA NOŻNA
Niechciane dziecko Gianniego Infantino. Po co światu klubowy mundial?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Piłka nożna
Polskie piłkarki awansowały na Euro. Czy to coś zmieni?
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką