„Gazzetta dello Sport” we środę wyszła z wielkim tytułem na pierwszej stronie: „Vamos a Madrid (via Barcelona)”. Tuż przed meczem Paolo Rossi stawiał na remis, Gianluca Vialli prorokował wynik 2:1. Natomiast bardzo enigmatycznie wypowiedział się sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kardynał Tarcisio Bertone, kibic Juventusu: „Barcelona potrzebuje cudu, żeby się dostać do finału, ale cuda się zdarzają”. Guru włoskich komentatorów piłkarskich Mario Sconcerti napisał w „Corriere della Sera”, że „Interowi potrzeba cierpliwości i szczęścia, dużo szczęścia”.

Tuż przed meczem tradycyjną suplikę do mikrofonu wygłosił sprawozdawca Fabio Caressa: „Chcą przestraszyć Inter, ale Inter się nie boi! Inter jest ze stali i betonu. Odwagi chłopcy, Italia patrzy na was”. Przypomniał, że Mourinho pół godziny przed meczem dał przykład piłkarzom i gdy 100 tysięcy fanów Barcelony zaczęło gwizdać na jego widok, specjalnie spokojnie pomaszerował na środek boiska. Czerwoną kartkę dla Thiago Motty włoscy komentatorzy zgodnie nazwali groteskowym żartem, a Sergio Busquetsa kłamcą, oszustem, łajdakiem i najdelikatniejszym człowiekiem świata. Kilkakrotnie pokazano scenę, w której leżący na ziemi i zasłaniający twarz dłońmi symulant rozchyla palce, by sprawdzić czy komedia zrobiła na arbitrze wrażenie.Około 40 minuty Caressa zawyrokował, że jeśli Barcelona będzie nadal tak grała jak gra, Inter nie ma się czego i kogo bać. Ton sprawozdania zmienił się nieco pod koniec: „Jesteśmy w okopach pod huraganowym ogniem”. Potem były już tylko komplementy. Samuel zyskał przydomek „The Wall” (mur), a defensywa Linii Maginota. Zaraz po końcowym gwizdku Caressa wezwał Włochów: „Teraz wszyscy jak jeden mąż do biur podróży! Jedziemy do Madrytu!”. A potem, kiedy na murawie z sikawek trysnęła woda, rzucił: „To kataloński szampan dla Interu”.

Gianluca Vialli zawyrokował w studio, że Mourinho to wizjoner, bo przewidział wszystkie posunięcia Guardioli. Dlatego Inter taktycznie unicestwił Barcelonę, a dzięki temu, co pokazał w pierwszym meczu, w pełni zasłużył na finał. Paolo Rossi był tak przejęty, że nie udało mu się powiedzieć niczego sensownego. Za najlepszego aktora meczu zgodnie uznano Busquetsa.

Natomiast Mourinho stwierdził, że awans jest wyłącznie zasługą piłkarzy, a on pomógł im jedynie uwierzyć w siebie. Natomiast bardzo ucieszył się z wrogiego przyjęcia w Barcelonie, bo zrozumial, że wszyscy boją się Interu. Dodał, że do gry w 10tkę przeciw Barcelonie był doskonale przygotowany, bo zdarzyło mu się to już cztery razy przedtem. Spytany o czym teraz myśli, odparł: „O niedzielnym meczu z Lazio”. Natomiast prezes Moratti prawie płakał ze wzruszenia. Ostatnim razem Inter o tytuł najlepszej drużyny w Europie grał 38 lat temu, gdy prezesem był Moratti-senior, a trenerem legendarny Helenio Herrera. A w Mediolanie zaraz po meczu na ulice Mediolanu wyjechały tysiące roztrąbionych samochodów i skuterów.

[i]z Rzymu Piotr Kowalczuk[/i]