W 90. minucie rzut rożny wykonywał Maciej Iwański, piłka trafia do Piotra Gizy, który mimo nie najwyższego wzrostu pokonał bramkarza rywali. Ten gol dał Legii remis w spotkaniu z Zagłębiem. Tyle że w meczu Młodej Ekstraklasy.
W tej prawdziwej Legia przegrała 1:2, trzeci raz z rzędu, czwarty w sezonie. Tak fatalnego początku drużyna z Warszawy nie miała od 1954 roku. Iwański, Giza i Jakub Wawrzyniak do Lubina nawet nie pojechali, bo podobno wcześniej nie przykładali się do treningów. Maciej Skorża, chociaż dostrzega poprawę gry, wie, że do tej pory jego nazwisko kibicom Legii kojarzy się fatalnie.
Legia z Zagłębiem rzeczywiście nie grała tak źle, jak w poprzednich meczach. Przeważała, o braku zaangażowania nie może być mowy.
Najwyższa pora nazwać jednak letnie wzmocnienia drużyny niewypałami. Marijan Antolović już usiadł na ławce rezerwowych, kiedy na boisko wszedł Bruno Mezenga, od razu można było zrozumieć Skorżę, że woli w pierwszym składzie Michała Kucharczyka. Tyle że Skorża trenerem Legii nie został z dnia na dzień, uczestniczył w budowie nowej drużyny.
Pierwszy gol dla Zagłębia padł, kiedy Tomasz Kiełbowicz, wybijając piłkę głową, trafił nią w Dawida Plizgę, drugi – kiedy sędzia nie zauważył, że Costa Nhamoinesu, zanim podał piłkę do Wojciecha Kędziory, wybiegł z nią na aut. Legia odpowiedziała tylko golem z rzutu karnego (Ivica Vrdoljak). Przyszłość Skorży podobno jest niezagrożona, ale czekają go trudne dni. Legia w następnej kolejce gra z Lechem Poznań.