– Nie porównujcie mnie do Aleksa Fergusona. On ma w klubie pełną kontrolę. Ja mam... kierownictwo techniczne. Kropka – mówił w niedzielę Ancelotti, starannie dobierając słowa.
Chelsea dementuje plotki o tym, że trener, który kilka miesięcy temu zdobył mistrzostwo Anglii, może odejść z klubu. Kłopoty nazywa przejściowymi. Na konferencji przed dzisiejszym meczem w LM z Żyliną front zmienił też trener. – Pora oczyścić atmosferę z bzdur, które pojawiły się w prasie. Kocham klub i piłkarzy, mam kontrakt do 2012 – stwierdził trener, którego dziennikarze przedstawiali ostatnio jako załamanego i coraz bardziej osamotnionego na Stamford Bridge.
Chelsea zaczęła sezon imponująco, nie było wówczas w Europie lepszej i skuteczniejszej drużyny. Gromiła rywali w Premiership i w Lidze Mistrzów. Ale gdy już straciła rozpęd, nie może ruszyć z miejsca. Przegrała trzy z ostatnich czterech meczów, nie radzi sobie bez kontuzjowanego Johna Terry’ego, a jakby tego było mało, Roman Abramowicz znów zaczął wprowadzać swoje zmiany w sztabie klubu, nie pytając trenera o zdanie.
Kiedyś tak zerwał przyjaźń z Jose Mourinho, sprowadzając wbrew jego woli Avrama Granta na dyrektora sportowego. Teraz wyrzucił z klubu, podobno za podszeptem piłkarzy, Raya Wilkinsa, czyli asystenta Ancelottiego, który tak naprawdę wyręczał go we wszystkim poza motywowaniem drużyny i ustalaniem składu. Wilkinsa zastąpił Nigeryjczyk Michael Emenalo, odpowiedzialny dotychczas za rozpracowanie rywali.
Chelsea wyjście z grupy zapewniła sobie już wcześniej, ale pokonanie Żyliny to obowiązek. Tylko przekonujące zwycięstwo może pomóc drużynie, która przestała wierzyć w swoją siłę, nie wykorzystuje nawet najlepszych sytuacji.