Wisła mistrzem Polski

Zespół prowadzony przez Roberta Maaskanta nie olśnił, zwyciężył dzięki własnej solidności i słabości rywali

Publikacja: 16.05.2011 02:19

Wisła Kraków po zwycięstwie z Cracovią 1:0

Wisła Kraków po zwycięstwie z Cracovią 1:0

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Takie pomysły już w Polsce były, ale – poza karykaturalnym przypadkiem Pogoni Szczecin złożonej z samych anonimowych Brazylijczyków – nikt nie poszedł tak daleko. W Krakowie Bogusław Cupiał w końcu także zniechęcił się do Polaków i nie tylko ściągnął trenera z zagranicy, ale – co ważniejsze – także transfery oddał w ręce jego rodaka.

Robert Maaskant i Stan Valckx próbowali budować drużynę, opierając ją na polskich gwiazdach, ale kiedy dowiedzieli się, ile kosztuje sprowadzenie takich gwiazd na ziemię, stwierdzili, że sami znają piłkarzy nie tylko lepszych, ale i tańszych.

Lud wie najlepiej

Jesienią drużyna Maaskanta oparta na zawodnikach kupowanych przez poprzedników grała w kratkę (czy ktoś jeszcze pamięta, że Wisłę na początku sezonu prowadził Henryk Kasperczak?). Holender  mówił, że spodziewał się kilku wyrównanych meczów w sezonie – z Lechem czy Legią – ale okazało się, że rozgrywki nie mają zdecydowanego faworyta.

Maaskanta w Krakowie przywitał Maciej Żurawski, kupiony przed sezonem. Miał błyszczeć jak przed odejściem do Celticu. Trener widział w nim jeszcze nie asystenta, ale na pewno łącznika z zespołem.

Żurawski nadziei tych nie spełnił i jego obecna pozycja  w drużynie  jest symbolem rewolucji, jaką zrobili w Krakowie Holendrzy. Tyle że była to rewolucja przeprowadzona w białych rękawiczkach. Po co krzyczeć, że na Pawle Brożku nie można oprzeć ataku, skoro lepiej po cichu sprzedać go za duże jak na polskie warunki pieniądze i dopiero na jego miejsce sprowadzić kogoś, kto sobie poradzi.

Jesienią Valckx na zakupy nie zdążył jeszcze pójść. Podczas meczu pucharowego z Dolcanem w Ząbkach historii o tym, że Wojciech Łobodziński, Łukasz Garguła i Rafał Boguski byli swego czasu bardzo ważnymi piłkarzami w reprezentacji Leo Beenhakkera, słuchał z niedowierzaniem. Maaskant kilkoma decyzjami zbudował sobie mocną pozycję w krakowskim środowisku. Do pracy jeździ rowerem, przychodzi przed meczem do biura prasowego i tłumaczy wybraną taktykę, a kilka pierwszych dni w mieście spędził w barach – pytał ludzi o Wisłę, bo jego zdaniem nikt nie potrafi powiedzieć tak dobrze, co w drużynie piszczy, jak lud.

Sprzedać po cichu

Maaskant jesienią przed wygranymi tylko 1:0 derbami z Cracovią był jedną nogą za drzwiami. Nikt nie mówił tego głośno, ale mimo wszystko spodziewano się cudu. Trener z Holandii miał w kilka tygodni odmienić drużynę, która w haniebny sposób pożegnała się z europejskimi pucharami po meczach z Karabachem Agdam. A cudu nie było. Po 11 kolejkach Wisła była w tabeli ósma, z Lechem w Poznaniu przegrała aż 1:4.

W zimowej przerwie drużyna, która miała walczyć o mistrzostwo, bardzo się zmieniła. Pozbyto się kilku symboli: bracia Brożkowie odeszli do Trabzonsporu, Mariusz Pawełek do Konyasporu, a z Peterem Singlarem nie przedłużono kontraktu. Jeszcze wcześniej odeszli Junior Diaz i Arkadiusz Głowacki. To był bardzo odważny ruch, bo nagle przestała istnieć cała stara obrona. Kilku piłkarzy: Żurawskiego, Łobodzińskiego, Gargułę czy Mateusza Kowalskiego, też transferowano – ale na ławkę rezerwowych. By zrobić tak z trzema pierwszymi, potrzeba było odwagi.

17 piłkarzy z zagranicy było w kadrze Wisły Kraków. Kolejni przyjdą latem, by awansować do Ligi Mistrzów

Później przyszło pięć minut Valckksa, który opowiadał, że więcej czasu spędzał w samolotach niż na ziemi. Wyciągał kolejne asy z rękawa. As kier to Maor Melikson – przyszedł z Izraela, chociaż straszono go krakowskim antysemityzmem. Jego matka urodziła się w Legnicy, ale Maor po polsku nie mówi, nie chce także rozmawiać o powołaniu do reprezentacji Polski. Dał Wiśle nową jakość w pomocy, widział więcej niż jego koledzy.

Wreszcie ktoś potrafił też dać drużynie spokój w bramce – Sergei Pareiko, 34-letni Estończyk z doświadczeniem w lidze rosyjskiej. Wisłę wzmocnili też bułgarski napastnik Cwetan Genkow, chociaż na jego przebudzenie czekać trzeba było prawie pół rundy, oraz Kew Jaliens – po którym, jako uczestniku mundialu w 2006 roku w reprezentacji Holandii, spodziewano się trochę więcej.

Cudzoziemcy w Wiśle to ponad 60 procent kadry, ale często w wyjściowej jedenastce wybiegało ich na boisko aż dziewięciu. Zawodników z zagranicy jest 15, jesienią grało jeszcze dwóch, każdy z innego kraju. Nie ma żadnych podgrupek, wszyscy regularnie chodzą na lekcje polskiego. Kazał im Maaskant, który na zajęciach należy do najlepszych uczniów. Stwierdził, że znajomość polskiego nakazuje mu przyzwoitość, skoro w tym kraju zarabia pieniądze.

Bez mydlenia oczu

Wisłę na boisko jako kapitan zawsze wyprowadzał jednak Polak – Radosław Sobolewski, Patryk Małecki lub nawet Cezary Wilk. Żadna z nowych gwiazd drużyny – włączając w to trenera – nie mydli oczu i nie oszukuje, że Wisła była klubem ich marzeń. Mówią wprost głosem do tej pory w Polsce niesłyszanym: –Dowiedzieliśmy się o tym klubie, kiedy dostaliśmy ofertę. Chcemy awansować do Ligi Mistrzów, a później grać tak, by trafić do dobrego klubu na Zachodzie.

Wiśle trafiło się 11 meczów bez porażki w lidze, ale kiedy przyszły dwie z rzędu, Maaskant bez owijania w bawełnę powiedział, że to się nie może przytrafić klasowej drużynie. Rezerwowym dawał szansę w Pucharze Polski i gdy jego drużyna odpadła w ćwierćfinale wyeliminowana przez pierwszoligowe Podbeskidzie Bielsko-Biała, Holender stwierdził, że czas kilku kolejnych zawodników w jego zespole dobiegł końca. Zapewne chodzi o Polaków: Żurawskiego czy Gargułę.

Już kilka tygodni przed wczorajszymi derbami, które dały Wiśle 13. mistrzostwo Polski, Valckx znowu zaczął latać, żeby znaleźć piłkarzy, którzy wprowadzą polski klub do fazy grupowej Ligi Mistrzów pierwszy raz od 1997 roku.

Wisła nie została mistrzem w wielkim stylu, kryzysów miała kilka, trudno kochać ją za piękną grę. Jeśli wygra trzy ostatnie mecze, zakończy sezon z 62 punktami – gdy wygrywała w 2008 roku, miała ich 77.

Jeśli mistrzostwo Polski nie ma być szczytem jej marzeń, pora na kolejne zmiany.

Takie pomysły już w Polsce były, ale – poza karykaturalnym przypadkiem Pogoni Szczecin złożonej z samych anonimowych Brazylijczyków – nikt nie poszedł tak daleko. W Krakowie Bogusław Cupiał w końcu także zniechęcił się do Polaków i nie tylko ściągnął trenera z zagranicy, ale – co ważniejsze – także transfery oddał w ręce jego rodaka.

Robert Maaskant i Stan Valckx próbowali budować drużynę, opierając ją na polskich gwiazdach, ale kiedy dowiedzieli się, ile kosztuje sprowadzenie takich gwiazd na ziemię, stwierdzili, że sami znają piłkarzy nie tylko lepszych, ale i tańszych.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Piłka nożna
W Korei Północnej reżim zakazuje transmisji meczów trzech klubów Premier League
Piłka nożna
Liga Konferencji. Solidna zaliczka Jagiellonii Białystok
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Harry Kane poszedł w ślady Roberta Lewandowskiego
Piłka nożna
Manchester City - Real Madryt. Widowisko w Lidze Mistrzów, Vinicius Junior ukradł wieczór
Piłka nożna
Manchester City – Real Madryt. Mecz dwóch poranionych drużyn