– Piłkarze nie są tak napompowani jak przed meczami o Ligę Mistrzów z APOEL-em Nikozja. Teraz to bardziej przypomina normalny mecz, moi zawodnicy stworzą show – zapowiadał przed meczem trener Robert Maaskant.
To było smutne widowisko. Drużyna Maaskanta tym razem wyglądała tak, jakby zabrakło jej motywacji, jakby uwierzyła, że w Lidze Europejskiej punkty jej się należą. Wicemistrzowie Danii byli lepszym, dojrzalszym zespołem. Jeszcze w pierwszej połowie objęli prowadzenie po strzale Andreasa Johanssona. Wisła odpowiedziała golem Andraża Kirma po przerwie, ale później, walcząc o zwycięstwo, popełniała proste błędy w obronie.
Stoperzy Kew Jaliens i Osman Chavez zostali przez rywali kilka razy ośmieszeni. 10 minut przed końcem piłkarze Wisły czekali, aż sędzia odgwiżdże faul na Sergieju Pareice, Odense grało jednak dalej i Peter Utaka podwyższył na 2:1. Trzeci gol padł po błędzie Chaveza, który pozwolił przepchnąć się w polu karnym.
WISŁA KRAKÓW – ODENSE BK 1:3 (0:1)
Bramki: