Nie ma niespodzianki. Reprezentacja Polski, która za cztery miesiące zagra na mistrzostwach Europy na własnych stadionach, nie rozpala rynku reklamowego. Piłkarze nie trafili tłumnie do świadomości innych grup niż kibice. Wyjątków jest kilka – Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski i Wojciech Szczęsny liderują drużynie nie tylko na boisku.
Lewandowski – najlepszy polski napastnik od lat, gra w Borussii Dortmund. Jest twarzą Gillette, Nike i Coca-Coli. Szacuje się, że za każdy z kontraktów otrzymał około półtora miliona złotych.
– Robert otrzymuje propozycje, bo dobrze gra w piłkę. Musi na tym się skupić, dlatego na więcej umów zwyczajnie nie mamy czasu. Budujemy wizerunek Lewandowskiego, dobieramy reklamy tak, żeby były spójne. Także w ten sposób tworzy się wartość marketingową – mówi menedżer piłkarza Cezary Kucharski.
Trener z Biedronki
Wiele firm chce być kojarzonych z Jakubem Błaszczykowskim – kolegą Lewandowskiego z Borussii Dortmund, a przede wszystkim kapitanem reprezentacji Polski. W ubiegłym tygodniu ujawniono, że w trakcie turnieju Błaszczykowski będzie reklamował McDonald's, wcześniej podpisał indywidualne umowy z Nike, EA Sports (producent sportowych gier komputerowych) i siecią sklepów Biedronka. Według danych firmy Pentagon Research, która ostatnio wyceniła wartość marketingową polskich piłkarzy, jedna umowa kapitana reprezentacji to 1,2 miliona złotych.
W reklamie Biedronki Błaszczykowski gra wspólnie z trenerem Franciszkiem Smudą, który także ma indywidualną umowę z tą firmą. Nieoficjalnie mówi się, że zarobił na niej 800 tysięcy złotych. Cztery lata temu przed Euro 2008 Leo Beenhakker za umowę z bankiem BZWBK otrzymał milion złotych więcej. Wówczas królami polowania wśród piłkarzy byli Artur Boruc i Euzebiusz Smolarek. Pierwszy od McDonald's otrzymał 1,2 miliona złotych, drugi od Samsunga 1,1 miliona.