Ledwie się zaczęło spotkanie, a już Wisła objęła prowadzenie. W 7. minucie Maciej Sadlok idealnie dorzucił piłkę na czwarty metr, a głową wynik otworzył Alon Turgeman. Dla piłkarza z Izraela było to piąte trafienie w PKO Ekstraklasie. Korona próbowała odpowiedzieć strzałem Marcina Cebuli, ale na posterunku był Mateusz Lis. W 17 minucie Themistoklís Tzimópoulos sfaulował Rafałą Boguskiego w polu karnym. Do jedenastki podszedł Turgeman i strzelił łatwo, lekko i po ziemi. Marek Kozioł nie miał problemu z obroną rzutu karnego. W 19. minucie Lis musiał się natrudzić, by obronić uderzenie Petteri Forsella z rzutu wolnego. W 27. minucie Mateusz Hołownia zagrał wysoko nogą i kopnął w głowę Grzegorza Szymusika. Zawodnik Korony już nie wrócił na boisko, a sędzia po skorzystaniu z analizy VAR pokazał czerwoną kartkę piłkarzowi Wisły. Gra się wyrównała. W 33. minucie Korona przeprowadziła bardzo skuteczną akcję. Michael Gardawski popędził lewym skrzydłem i dośrodkował. Daniel Szelągowski z pierwszej piłki trafił do bramki. Było to jego pierwsze trafienie w PKO Ekstraklasie. Zaledwie dwie minuty później Marek Kozioł wyłapał dośrodkowanie i wybił piłkę wprost pod nogi Milana Radina, który wyprzedził dwóch obrońców Wisły i znalazł się sam na sam z wychodzącym z bramki Lisem. Piłkarz Korony oddał niecelny strzał i zderzył się z bramkarzem. Domagał się rzutu karnego, zapominając, że to on sam oddał strzał, zanim nastąpił kontakt - relacjonuje Onet. Grająca w przewadze Korona groźnie atakowała. Obrona Białej Gwiazdy co chwilę była w opałach. W poprzeczkę bramki gospodarzy trafił Forsell. Wisła w pierwszej połowie byli w stanie odpowiedzieć niecelnym strzałem Boguskiego. Początek drugiej połowy to ostra gra z obu stron. Sędzia Myć zupełnie nie panował nad boiskowymi wydarzeniami i zamiast podporządkować sobie grę, tylko podgrzewał emocje między zawodnikami obu drużyn. W 64. minucie Korona była bliska zdobycia prowadzenia. Mateusz Spychała z prawego skrzydła dośrodkował równolegle do linii bramkowej. Piłkę mógł z najbliższej odległości wbić do siatki Jacek Kiełb, ale minimalnie się spóźnił.